Tytułem wstępu - nie jest to profesjonalna recenzja, a jedynie moja subiektywna opinia ;)
Szkoda, że książka zaczyna się od bardzo nudnych opisów "jazdy windą", gdyż przez wrodzoną niecierpliwość mogłabym nie przeczytać do końca tak ciekawej i momentami fascynującej książki.
Podeszłam do tej pozycji bardzo sceptycznie, gdyż była to druga po potwornie nużącym i nieznośnym zbiorze opowiadań: "Ślepa wierzba i śpiąca kobieta", książka Murakami którą przeczytałam. I jak przewidywałam, pierwsze rozdziały były tak koszmarnie nudne, że z czystej przekory i ciekawości czytałam dalej, by dowiedzieć się jakim cudem autor rozwleka coś takiego na niemal 500 stron.
Ale, co my tu mamy? Po przebrnięciu przez pierwszych kilka rozdziałów, z mroków nudy, zaczęła wyłaniać się całkiem porywająca fabuła! Mam tu na myśli część Hard-boiled.
Jak ktoś z kanapowiczów słusznie zauważył, akcja pod ziemią faktycznie trzyma poziom całości, nadaje dynamizmu, którego zabrakło (zapewne celowo - kontrast?) w "Końcu świata". Ale fragmentami, już po punkcie kulminacyjnym, całość jakby siadła, straciła tempo.
Momentami fabuła staje się wręcz hipnotyczna, zdarzają się pewne filozoficzne perełki. Nie brak tu specyficznego poczucia humoru, które towarzyszy nieodłącznie głównemu bohaterowi oraz jego cieniowi, oczywiście.
Murakami moją sympatię zyskał po części dzięki prozie, czytanej przez głównego bohatera tj Dostojewski, Stendhal czy Turgieniew, o której tenże twierdzi, że "nie jest tak całkiem przestarzała". Też uważam, że nie jest przestarzała! ;)
Podsumowując ten (mój) chaotyczny potok słów i myśli, "Koniec świata i hard-boiled wonderland" to wg mnie materiał na doskonałe anime, chociaż z samym si-fi nie miałam za wiele do czynienia, a nie znam się również na anime.
Książka godna polecenia, radzę nie zniechęcać się po początkach.
W mojej ocenie 4/5
elodonat