„Między niebem i piekłem” autorstwa wielce utalentowanej Gabrieli Smusz, to pierwszy tom serii All Roads lead to hell. Jak wiecie (bądź też nie), była to już moja trzecia styczność z twórczością tej autorki i już teraz mogę Was zapewnić, że na pewno nie była to moja ostatnia przygoda z jej książkami. Lubię obserwować, jak autorzy rozwijają się w swoim fachu, zwłaszcza kiedy zaliczają spore progresy jak właśnie Smusz.
Lord Private High School to szkoła dla dzieci bogatych rodziców. Nie obowiązują w niej zasady, jakie panują w innych placówkach. Dekalog Lord ustalili najważniejsi i najbardziej zamożni najbogatsi mieszkańcy Feartown. Ich dzieci miały się do niego stosować, mimo że odbierał im wolność i demolował i tak kruchą młodzieńczą psychikę. Brutalna prawda była bowiem taka, że to liceum niszczyło ludziom życie. Podobnie było w wypadku Joyce Torres. Jednak dziewczyna się nie poddawała. Kiedy tylko nadarzyła się okazja, siedemnastolatka postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i unicestwić instytucję, która sprowadziła ją na samo dno. Dosłownie.
Feartown zmieniło się w piekło na ziemi. W starciu z jego mocami Joy została właściwie sama. Przypadek sprawił, że pomógł jej pewien fantastyczny chłopak o wielkim, lecz popękanym sercu…
Niestety, był to pozorny ratunek, który ostatecznie okazał się zgubą.
Tutaj wszystkie drogi prowadzą do piekła…
Z racji tego, że jestem wymagającym czytelnikiem oraz fakt, że mam za sobą poprzednią dylogię autorki („Dotyk ocalenia”), miałam duże oczekiwania co do tej pozycji. Czy udało jej się sprostać moim „wymaganiom”? Tak, Gabriela po raz kolejny stworzyła historię, którą przeżyłam całą sobą.
„Między niebem i piekłem” to tykająca bomba emocji. Nie sądziłam, że jakikolwiek tytuł jest w stanie spowodować u mnie łzy rozbawienia oraz smutku - w czasie lektury warto, jest mieć chusteczki pod ręką. Nie sądziłam, że główni bohaterowie trzymają w sobie tak wiele sekretów, które kilka razy wywrócą całą fabułę o sto osiemdziesiąt stopni... Przed rozpoczęciem tej książki myślałam, że będzie to zwykły, przesłodzony romans, jednak autorka zaserwowała nam tutaj mroczny klimat, który nadał całości lekkiego pazura oraz sprawił, że szybko o tym tytule nie zapomnicie.
Gabriela Smusz ma cudowny styl pisania - jej język jest tak prosty i delikatny, że kiedy zaczynam czytać jej powieści, to nie potrafię przestać. Smusz ma pewnego rodzaju dar do tworzenia opisów miejsc, czy uczuć bohaterów, które nie raz pobudziły moją wyobraźnię. W trakcie czytania dało się wyczuć, że pisanie sprawia tej dziewczynie radość, a nie jest to przymus, czy sposób na zarobienie - to jej hobby, które powinna rozwijać, ponieważ jestem pewna, że za jakiś czas będzie znaną autorką.
Muszę przyznać, że Joyce to całkiem ciekawa postać, która od samego początku mnie intrygowała oraz sprawiła, że przez cały czas czułam, że nie jest do końca ze mną szczera... Jak możecie się domyślić, moje przypuszczenia okazały się słuszne, a główna bohaterka skrywała w sobie tak wiele „złych rzeczy”, przez które miałam ochotę ją przytulić, by nikt już jej nie skrzywdził.
Czy książkę polecam? Pomimo, że początek tej pozycji nie należał do najlepszych - zabrakło mi w nim pewnego „wow”, które totalnie by mnie wciągnęło - uważam, że warto, jest zainteresować się tym tytułem. Jeśli masz ochotę na dobrą młodzieżówkę, która zapewni Ci wiele emocji oraz kilka razy złamie Ci serce, a następnie poskleja je na nowo, koniecznie przeczytaj „Między niebem i piekłem”.