Moje wydanie pochodzi z 2009 roku i nosi tytuł „Kłamliwi Bogowie”, jednakże w nowym wydaniu tytuł zmieniono „Fałszywi Bogowie” co bardziej odpowiada oryginałowi „False Gods”.
Jest to jedno z pierwszych wydań tej książki w wykonaniu Copernicus Corporation i kolejny „biały kruk” w mojej bibliotece.
Autorem tej części jest Graham McNeil, czyli tym razem inny autor kontynuuje wątki z „Czasu Horusa”. Czy udanie ? Zapraszam do dalszej lektury.
Fabuła według opisu wydawcy:
Z dala od Terry XVI Legion, przemianowany na Synów Horusa, kontynuuje Wielką Krucjatę. Horus zaczyna bagatelizować obowiązki Mistrza Wojny. W obliczu zazdrości okazywanej przez innych Prymarchów zamyka się w sobie i planując kolejne kampanie, w coraz większym stopniu polega na doradcach. Szlachetny kapitan Garviel Loken żywi obawy względem potajemnych działań podejmowanych przez wielu spośród swoich braci, ale gdy Legion zostaje wysłany, by odbić księżyc Davin, jasnym staje się, że osobisty interes może przyćmić zdrowy rozsądek Horusa. Czy Prymarcha i jego wojownicy zostali wciągnięci w pułapkę zastawioną przez spiskujące przeciwko nim mroczne siły?
A teraz kilka słów od siebie, bez spojlerów oczywiście.
Fabuła jest poprowadzona wielowątkowo i nielinearnie jak to było w poprzedniej części. Część akcji dzieje się już podczas lądowania na księżycu Davina, cześć po, a część przed. Jednakże z biegiem akcji wszystko się układa w całość. Ot mała różnica w stosunku do pierwszego tomu, ale można się przyzwyczaić.
Akcja jest dość wartka, nie mamy tutaj wyjątkowo długich monologów czy opisów krajobrazów co sprawia, że książka się nie nudzi. Same opisy bitew które mają miejsce na kartkach książki są dość barwne i dynamiczne. Pomimo skakania po osi czasu cały czas mamy świadomość gdzie się w danym momencie znajdujemy i tutaj widać talent autora.
Co najważniejsze, autorowi udało się ukazać powolny rozpad solidarności wewnątrz legionu, pomiędzy braćmi, których więzy powstały w walce. A naprawdę ciężko jest takie więzi rozerwać. Pęknięcia jedności, ale na tyle wiarygodnie ukazane, że sami możemy sobie zadać pytanie, jak my byśmy postąpili ?
W kwestii pewnych skrótów fabularnych, mamy tutaj obraz Horusa już pogrążonego w myślach i stroniącego od swoich zaufanych ludzi i według mnie nie do końca jest to wyjaśnione dlaczego. Sam fakt zazdrości braci do mnie nie przemawia. Jest to jedna ze słabszych stron powieści.
W tej części poznajemy parę nowych postaci, m.in. załogę Tytana „Dies Irae” i tutaj mamy calkiem ciekawy przekrój osobowości, osobistą upamiętniaczkę Horusa Petronellę Vivar i jej ochroniarza Maggarda oraz przede wszystkim szarą eminencję Erebusa.
Mamy też okazję doświadczyć spotkania z bratem Horusa Angron’em oraz jego pierwszym kapitanem Kharn’em. Możemy zobaczyć jak wygląda ich sposób prowadzenia wojny. Ostrzegam, poleje się mnóstwo krwi i niepotrzebnych ofiar.
A przy okazji ofiar, w tym tomie będziemy musieli się pożegnać z paroma znanymi nam już postaciami. Którymi? Zapraszam do lektury.