Nigdy nie poznałam mojego dziadka. Zmarł, gdy mama miała niecałe dwa latka. Schwytany przez Niemców w łapance na ulicach Warszawy trafił do Oświęcimia. Po kilkunastu miesiącach udało się go wykupić zapożyczając się u wszystkich, którzy dysponowali jakimś majątkiem. W pierwszych latach istnienia obozu takie przypadki czasami się zdarzały. Wycieńczony, z zaawansowaną gruźlica umarł w warszawskim szpitalu kilka tygodni później.
Czytając książkę Anny Dobrowolskiej "Byłem fotografem w Auschwitz. Prawdziwa historia Wilhelma Brassego" cały czas miałam z tyłu głowy pytanie, czy bohater tej opowieści uwiecznił mojego dziadka na obozowych fotografiach. Tych przetrwało niecałe 40 tysięcy, tylko dzięki bohaterowi tej książki i jego towarzyszom, którzy z narażeniem życia schowali je przed niemieckim strażnikami w piecu w trakcie ewakuacji obozu.
Książka ta to poruszające świadectwo człowieka, który spędził w obozowym piekle kilka lat, tylko dlatego że odmówił podpisania volkslisty. Od niechybnej śmierci uratował go fakt iż przed wojną był fotografem a jego umiejętności przydały się obozowym władzom. Przez lata pobytu w Auschwitz zrobił kilkadziesiąt zdjęć więźniów do obozowych kartotek oraz tych, które dokumentowały okrutne eksperymentu doktora Mengele.
Wilhelm Brasse o tamtym czasie mówi przez pryzmat fotografii, które wykonywał. To on są dla niego pretekstem do opowiedzenia o swoich doświadczeniach i przeżyciach z tamtego okresu. Jego wspomnienia są przez autorkę uzupełniane relacjami innych więźniów, co zdecydowanie wzbogacę tę historię i pozwala spojrzeć na przedstawiane fakty z różnych punktów widzenia.
Integralną częścią tej książki są też fotografie wykonane przez bohatera, które dziś są świadectwem okrucieństwa i pogardy ówczesnej rasy panów.
Przeczytałam już dziesiątki wspomnień, pamiętników czy reportaży na temat obozów koncentracyjnych w czasie II wojny światowej. Każda taka książka to świadectwo i przestroga, bo historia lubi się powtarzać.
Ta na długo pozostanie w mojej pamięci, bo poruszyła najwrażliwsze struny mojej duszy. Zachęcam Was do sięgnięcia po tę publikację. Aby ocalić od zapomnienia, tych którzy zginęli pod ścianą straceń lub w zagazowani cyklonem B w Auschwitz i dziesiątkach innych miejsc zagłady.