1 / 2
“Burza” Zuzanny Gajewskiej jest Jej tegorocznym debiutem. Autorka dała się już wcześniej poznać jako promotorka czytelnictwa w mediach społecznościowych. Książka ta jest z gatunku kryminałem z wątkiem obyczajowym (jak dla mnie - dość szeroko rozbudowanym), będzie doskonała dla osób, które zwykle wybierają lżejsze gatunki, a chciałyby zacząć przygodę z kryminałem, thrillerem czy mocniejszą sensacją. Burza wyróżnia się i przyciąga już na pierwszy rzut oka. Okładka w lekko trupim kolorze ze sceną z zakładu pogrzebowego – martwą kobietą przykrytą białą narzutą, zdecydowanie różni się od typowych czarno-czerwonych okładek kryminałów. Podobnie sytuacja wygląda z głównym bohaterem, a raczej bohaterką - nie jest to tym razem ani policjant, ani prokurator. Tym razem sprawę będzie rozwiązywać Ewelina Zawadzka, właścicielka zakładu pogrzebowego, czytelniczka kryminałów, której życie co prawda wcześniej było dość burzliwe, w wyniku czego obecnie jest samotną matką czteroletniej Karoliny. Wydawałoby się, że nareszcie zaczęła wieść spokojne i stabilne życie zarówno zawodowe jak i osobiste w małej miejscowości Młynary, gdzie każdy doskonale się zna i niewiele się dzieje, poza wydarzeniami takimi jak dożynki, relacjami w lokalnym radiu samozwańczego gwiazdora, czy cotygodniowymi spotkaniami ze znajomymi w celach wymiany doświadczeń lub prozaicznie plotkarskich. Tymczasem podczas gwałtownej burzy zostaje odnalezione ciało miejscowej blogerki – Marzeny Tolak. Ze względu na brak miejsca w miejscowym prosektorium trafia ona do zakładu pogrzebowego Eweliny. Kobiety znały się wcześniej, a nawet można by stwierdzić, że się przyjaźniły - ich córki często razem się bawiły. Ewelina była też świadkiem kilku dziwnych sytuacji, które już wcześniej ją zaniepokoiły. Cóż - nie zdążyła ich wyjaśnić a tym samym rozwiać swoich wątpliwości.
Jest to początek zaskakującej serii wydarzeń, które bez reszty pochłaniają główną bohaterkę. Zawiedziona brakiem postępów w policyjnym śledztwie Ewelina rozpoczyna samodzielne poszukiwania zabójcy, jak na wielbicielkę kryminałów przystało. Na jaw wychodzą skrywane latami tajemnice, a głównym przeciwnikiem odkrycia prawdy jest upływający czas.
Autorka doskonale oddaje klimat małej miejscowości - zachowania ludzi ich przekonania i sposób bycia, są bardzo realistycznie opisane. Bohaterowie są bardzo dopracowani - łatwo się z nimi zaprzyjaźnić lub ich znienawidzić. Ewelina wykonuje dość nietypowy zawód, cała droga jaką przeszła od świetnej makijażystki do właścicielki zakładu pogrzebowego jest dosyć burzliwa. Autorka zgrabnie wplotła kulisy tego zawodu, co było dla mnie zupełną nowością i zwróciło moją uwagę na to jak istotne jest to zajęcie, jak bardzo może mieć wpływ na odczucia bliskich zmarłej osoby.
Relacje głównej bohaterki z nowym partnerem – nawiasem mówiąc postacią bardzo pozytywną i niezwykle realistyczną, są świetnym tłem dla wydarzeń w Młynarach. Świetnie się bawiłam podczas dialogów Eweliny z córką czy partnerem- były jakby żywcem wyjęte z realnego domu.
Kolejne wątki naprowadzają nas na przeróżne tropy, gdy już niemalże jesteśmy pewni, że wiemy, jak doszło do tragedii pojawiają się nowe fakty. Zakończenie mnie
2 / 2
akurat nie zaskoczyło, jednak po tylu przeczytanych kryminałach niezwykle rzadko nie udaje mi się go przewidzieć.
Bardzo podoba mi się styl autorki – jest lekki i przyjemny. Osobiście wolę mocniejsze kryminały, jednak takie lżejsze pozycje są dla mnie ciekawym urozmaiceniem. Jeśli ktoś wymaga od kryminału mocnych krwawych scen i pędzącej akcji, może się trochę rozczarować. Z pewnością znajdzie tu doskonale opisane, realistyczne tło, barwne postaci, ciekawe dialogi i mnóstwo emocji. Moim zdaniem to całkiem udany debiut Zuzanny Gajewskiej, chętnie przeczytam kolejne części.