Książek traktujących o tematyce obozowej jest mnóstwo. Ogólne relacje świadków, zdjęcia z tego okresu możemy podziwiać w większości publikacji. Ale książka Marty Bogackiej "Bokser z Auschwitz" to jest coś, z czym się pierwszy raz spotykam. Losy jednego więźnia, który korzystając ze swoich umiejętności próbuje przetrwać w KL Auschwitz.
Marta Bogacka, to dwudziestoparoletnia kobieta, pochodząca z Oświęcimia. Absolwentka historii prawa na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Kilka lat temu obroniła pracę magisterską. Jej tematem były Losy Tadeusza Pietrzykowskiego, boksera, więźnia KL Auschwitz, który został oznaczony w obozie numerem 77. Tą pracą zwróciła na siebie uwagę. Promotor autorki zaproponował wydanie jej w formie książkowej. W ten oto sposób "Teddy" stał się bardziej znany. Wcześniej rzadko kto słyszał o tym bokserze, który próbował przeżyć walcząc na ringu w KL Auschwitz.
Tadeusz Pietrzykowski urodził się w Warszawie 8 kwietnia 1917 roku. Stolica usłyszała o nim na krótko przed wybuchem drugiej wojny światowej. Odniósł kilkanaście zwycięstw na ringu bokserskim, a także uzyskał tytuł wicemistrza Polski i mistrza Warszawy w wadze koguciej. Jego pseudonim pod którym występował to "Teddy". Dnia 14 czerwca 1940 roku do KL Auschwitz trafił pierwszy transport więźniów. Wśród nich był Tadeusz Pietrzykowski. Dzięki swoim zdolnościom bokserskim Teddy`emu udało się przetrwać w obozie.
Z uwagi na fakt, iż jest to publikacja pracy magisterskiej spodziewałam się dość ciężkiego języka i lekkiej nudy. Rozczarowałam się pozytywnie. Książkę pochłonęłam w trzy dni. Może dla niektórych nie jest to wyczyn, ale dla mnie, osoby, która nie ma zbyt dużo czasu na czytanie, trzy dni to bardzo szybko. Najbardziej interesowały mnie wspomnienia samego Tadeusza. Dzięki temu możemy dowiedzieć się, jak wyglądało życie w obozie koncentracyjnym.
Największe wrażenie z całej pracy Marty Bogackiej wywarły na mnie kilka ostatnich mini opowiadań - wspomnień samego Teddy`ego. Nie oszczędzono nam opisów okrucieństw, jakie przechodzili więźniowie obozu. Czytając takie książki, człowiek nie może się nie zastanawiać, jakim sposobem w człowieku może być tyle bestialstwa, zezwierzęcenia, bo inaczej nie można nazwać zachowania SSmanów. Za każdym razem szokuje mnie ogrom okrucieństwa, jaki okazywali władze obozu. Po takich lekturach czuję się otępiała, ale za każdym razem, gdy nadarzy się okazja, sięgam po kolejną.
Co mnie wkurzało czytając książkę to błędy i literówki. Proste. I to nie w cytatach relacji więźniów, gdzie zrozumiałe, mogą się takowe trafić, ale w tekście autorki. To, moim zdaniem, jest niedopuszczalne. Nie wiem kogo to wina, ale to dość mocno razi i odbiera przyjemność czytania. Przynajmniej mnie. W końcu chyba ktoś czuwał nad korektą tekstu.
Po pracę Marty Bogackiej, mimo kilku potknięć, naprawdę warto sięgnąć. Pokazuje nam życie w obozie z ciut innej perspektywy. I tego typu książki naprawdę są potrzebne. Widać, że więźniowie obozu mieli wielką chęć przetrwania. I niektórym to się udało, dzięki żelaznej sile woli.
Polecam.
"Jeszcze dziś tkwi w nas pamięć o Numerze 77, który bił Niemców, jak chciał".