Czytając tę książkę, uderzyła mnie pewna myśl: ile razy przegapiłam ciekawą książkę, sugerując się tylko okładką. Po „Beskidzkiego anioła” sięgnęłam tylko dlatego, że nie jest za gruba i była to po prostu pozycja, która jakimś cudem znalazła się na moim regale, a ja wiedziałam, że nie mogę poświęcić na czytanie więcej niż dwa wieczory. Okazuje się, że los chyba chciał mi utrzeć nosa, pokazując, że jak zwykle mylę się często.
No ale na swoje usprawiedliwienie powiem, że podstawy do zignorowania tej powieści jednak były. No bo jednak okładka jest ciut ckliwa. Szczęśliwa para w czułym uścisku na tle zapewne ładnego, lekko rozmytego widoku. Trąci romansem prawda? Tytuł też jest raczej romansowy. No cóż, rzecz w powieści może i jest o uczuciach, ale też przede wszystkim o odnajdowaniu własnego ja. O dążeniu do zgody ze sobą i wewnętrznej walce ze swoimi demonami.
Joanna Wilk po traumatycznym życiowym wydarzeniu długo nie mogła dojść do równowagi i choć w pewnym momencie postanowiła, że musi w końcu coś w życiu zmienić, stare demony potrafiły wracać w postaci ponurych wspomnień. Jako pracownica lokalnej galerii sztuki i artystka z wykształcenia, została poproszona o poprowadzenie warsztatów wyjazdowych dla trudnej młodzieży. Jako że sama nie czuła się ze sobą pewnie, miała wielkie obawy czy podoła tak trudnemu zadaniu. Jak się okazało, podczas wspólnego wyjazdu gdzieś w okolice Beskidu Niskiego, Joanna zaczęła doceniać swoje życie i odnajdywać równowagę psychiczną. Cała grupa nastolatków działała na siebie terapeutycznie i w efekcie było to najlepsze lekarstwo na znękane życiem serca i dusze.
Podoba mi się to, że wplecione są w tę powieść historia Estery, wykluczonej i pokiereszowanej dziewczyny, która mimo wszystko złakniona jest kontaktów z ludźmi i bycia akceptowanym w grupie, ale przede wszystkim nieśmiało prosi o wsparcie, zrozumienie i radę.
Oczywiście w życiu Joanny pojawił się tajemniczy Tomasz, który z każdym dniem bardziej intrygował bohaterkę. Oczywiście pojawia się też wątek uczuć, rozkwitającej nowej miłości, budzącego się obopólnego zaufania. Generalnie ok, choć ja nie będę się tu o tym rozpisywać. To akurat jest historia jakich wiele.
Przede wszystkim muszę pochwalić styl autorki. Bardzo przyjemny, czuć lekkość pióra i swobodę w wyrażaniu myśli a przy tym stylistycznie po prostu wszystko gra. Czytało się tę książkę dobrze. Brakuje mi w niej trochę szybszej akcji, więcej zamieszania, aczkolwiek nie mogę odmówić tej powieści tego, że przy niej po prostu odpoczęłam. Stawiam mocną 6, a autorkę zapisuję w pamięci. Zapewne sięgnę niebawem po inne jej książki.