Sandra to nastolatka, którą po stracie rodziców wychowuje babcia. Dziewczyna nie do końca pamięta swoje dzieciństwo, a to co jej najbardziej nie daje spokoju, to śmierć rodziców. Przebłyski pamięci, których doznaje powodują, że historia, którą usłyszała od babci coraz bardziej ją zastanawia i wzbudza poczucie, że została okłamana. Na ramieniu pojawia się znak - znamię w kształcie róży. Zaczynają pojawiać się coraz częstsze bóle głowy, karteczki z wiadomościami, dziwne zdarzenia i uczucie, że jest obserwowana. W jej ręce trafia medalion, który może stać się odpowiedzią. Mimo, że ma grono najbliższych przyjaciółek nie decyduje się na zwierzenia. Nie decyduje się też na rozmowę z babcią, a tym bardziej z kuzynką, która po kilku latach nieobecności pojawia się w mieście.
W szkole na jej drodze staje „rodzeństwo” Miszer. Artur – chłopak, który zawładnął jej myślami i Klaudia – dziewczyna, która nie wzbudziła jej sympatii. Jednak to oni wiedzą o niej najwięcej i to z nimi połączy ją jej przeszłość, która z każdym dniem odsłania jej kim jest, oraz przyszłość, która połączy ją z wampirami i aniołami.
Kto jest wrogiem, a kto przyjacielem i jaką tajemnicę nosi w sobie Sandra? Kim byli jej rodzice, i jakie tajemnice kryje jej rodzina? Czy wampiry i anioły mogą się zjednoczyć?
Szczerze mówiąc, nie wiem, co mam napisać o tej książce. Niestety sporo wątków jest mocno zapożyczonych z innych znanych mi powieści tego gatunku i czytając ma się deja vu. Najbardziej widoczne są podobieństwa do „Zmierzchu” Stephanie Meyer i choć autorka sili się mocno na zmiany, to nie udało jej się wykreować bohaterów, którzy mimo tych podobieństw porwaliby czytelnika. Wprowadzenie motywu z aniołami było zapewne wybiegiem, który miał przekonać Nas, że to nie „Zmierzch”, niestety wątek nie został ciekawie rozwinięty i miałam poczucie, że czegoś mi tu brakuje. Ten problem z zaczętymi i urwanymi wątkami dotyczył też innych osób. Przez niemal połowę książki „poznajemy” życie szkolne Sandry i jej relacje z najbliższymi przyjaciółkami, by nagle one zniknęły. Tak pstryk i koniec. W książce brakowało mi też emocji. Płytko i sztucznie brzmiały dialogi, a czasem wręcz zastanawiałam się, o czym oni do cholery gadają? Teraz powinny być iskry, szał ciał! Bo to w końcu też o wielkiej miłości miało być. Nie było…
Nie znalazłam nigdzie informacji na temat tego, czy pojawi się kontynuacja.