Meg to siedemnastolatka, która dużo przeszła w swoim życiu. Gdybyśmy od początku znali jej przeszłość, w pełni moglibyśmy zrozumieć jej postępowanie. Ale tak nie jest. I Meg wydaje się być dziewczyną, która nie posiada żadnych wartości. Tuła się z chłopakiem, który chce tylko jednego, pije, pali. Robi wszystko by być złą dziewczyną, by mieć kłopoty. Pewnego dnia razem z trójką znajomych wpada na głupi pomysł, by wejść na most kolejowy, na który wstęp jest wzbroniony. Nie przeraża ich nawet wiedza o tragedii sprzed lat, która się na nim wydarzyła. Bez oporów, pijani, wchodzą na most. Chwilę później zatrzymuje ich policja, która ratuje im życie. Bo gdyby zostali tam jeszcze kilka minut to nie mieliby szans z nadjeżdżającym pociągiem. Wszyscy zostają odwiezieni na posterunek i dostają karę, która oznacza tydzień pracy nocnej na policji, w straży pożarnej i pogotowiu.
"Obie myślicie podobnie, że potrzebujecie jakiegoś łobuza, który pokaże wam, jak żyć – ciągnął John. – Wiesz, że on wpędzi cię w kłopoty, ale nie dbasz o to. Poszłabyś za nim wszędzie, A najgorsze jest to, że nie chcesz się do tego przyznać. Taki chłopak będzie twoim upadkiem."
Meg musi pracować z młodym policjantem, który zgarnął ich z mostu. Jako buntowniczka ciągle się z nim spiera i próbuje obnażyć jego słabe strony. Jednak i on ma plan, który wciela od pierwszej minuty. Meg i John przez kilka dni muszą ze sobą współpracować. I ta współpraca to początkowo katorga dla nich dwojga, bo są zupełnie różnymi osobami. Jednak powoli docierają się miedzy sobą, Nie jest to łatwe, gdyż każde z nich strzeże pewnych tajemnic ze swojej przyszłości. I to ich przeszłość sprawia, że nie potrafią się zrozumieć i porozumieć. Ciągłe spory i wzajemne oskarżenia sprawiają, że oboje dożą do granic swojej wytrzymałości. Tylko, że granice nie są murem, którego nie da się przejść. Są miejscem, które po przekroczeniu może zniszczyć wszystko, bez możliwości powrotu. Jednak oboje nie wiedzą, gdzie jest ta granica i powoli z każdym słowem i gestem są niej coraz bliżej. Tylko co się stanie, gdy oboje nie będą potrafili się zatrzymać? Co się stanie, gdy poznają swoje tajemnice? Co się stanie, gdy Meg i John przerwą nić zrozumienia między sobą? Czy będą potrafili żyć ze swoją przeszłością, która tak bardzo utrudnia im życie?
"Co myśmy sobie zrobili?"
„Dziewczyna, która wiedziała zbyt wiele” to piękna opowieść o mrokach przeszłości, które nie pozwalają ruszyć naprzód. To opowieść o miłości, która rodzi się pomiędzy osobami tak różnymi, iż wydaje się, że nie może istnieć. To historia o dwojgu ludziach, którzy mimo różnych poglądów i swojej tragicznej przeszłości, nie potrafią uwolnić się z jej szponów. Choćby bardzo tego chcieli, ale sami nie są w stanie tego zrobić. Dopiero ta druga osoba może wszystko zmienić, ale najpierw obie muszą przejść ‘oczyszczenie’. Jednak ono nigdy nie jest przyjemne, choć tak bardzo potrzebne.
"-Twojego losu? Los to coś, co wyciągasz jak słomkę. To szansa. Ty nie skorzystałeś z szansy. Ty swój los celowo wybrałeś. Jeżeli jesteś z niego niezadowolony, możesz to zmienić."
Książka zachwyciła mnie swoją aurą pełną tajemniczości, normalności i trudnej przeszłości. Piękna opowieść o dwojgu ludzi, którzy walczą z życiem i ze sobą nawzajem. O miłości, która rodzi się w tak nietypowych okolicznościach, zupełnie niespodziewanie. Czyta się z wielką przyjemnością, chwilami we łzach, chwilami z uśmiechem na ustach, ale zawsze z ogromną ciekawością. Myślę, że to książka dla każdego. W szczególności dla osób, które uwielbiają historie o rodzącej się miłości pomiędzy dwojgiem ludzi, którzy kompletnie do siebie nie pasują. Jennifer Eschols potrafiła ubrać tę książkę w emocje, które towarzyszą od samego początku książki, do samego końca. Historia Meg wzrusza, porusza i nakłania do refleksji. To idealna książka na długie zimowe wieczory przy światełkach choinki.
Ocena: 9/10.