O kultowej już trylogii "Millenium" Stiega Larssona na dzień dzisiejszy słyszeli już chyba wszyscy. Nie inaczej było w moim przypadku, lecz przyszło mi poczekać trochę na możliwość zaznajomienia się z jej treścią. "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" to pierwsza część tej serii. To opasłe tomisko z początku nie zdobyło mojej sympatii i nawet odłożyłam czytanie na jakiś czas, lecz potem... no cóż... wsiąkłam w lekturę całkowicie. Jeszcze nie wiem, czy dołączę do fanklubu Larssona. Podejmę decyzję jak przebrnę przez drugi i trzeci tom (oba prezentują się równie okazale).
Lisbeth Salander to dziewczyna obdarzona niezwykłym charakterem. Ta genialna researcherka intryguje już od momentu, gdy po raz pierwszy pojawia się na kartach powieści. Jest dziwna, a jej zachowanie sugeruje, całkowitą niezdolność do normalnego funkcjonowania w społeczeństwie. Sprawia wrażenie kruchej, słabej, zamkniętej w sobie dwudziestopięcioletniej dziewczyny z wyglądem nastolatki. Ale nich nas pozory nie mylą, bo to piekielnie inteligentna i silna osoba. Jej niepozorna postura kryje w sobie niezwykłą siłę charakteru. Ta dziewczyna jest zdolna do wszystkiego! Postać Mikaela Blomkvista natomiast w porównaniu z Salander wypada trochę słabiej. Dziennikarz i wydawca magazynu "Millenium" nie ma tak barwnej osobowości, ale jednocześnie może to stanowić przeciwwagę dla tajemniczej Lisbeth.
Pewnego dnia do Blomkvista zgłasza się potentat przemysłowy Henrik Vanger z prośbą o pomoc w wyjaśnieniu zagadki sprzed lat. I tu pojawia się mój ulubiony wątek - zaginięcia bez śladu. W 1966 roku znika szesnastoletnia Harriet Vanger, która jakby rozpłynęła się w powietrzu. Prowadzone wówczas śledztwo nigdy nie wyjaśniło, co się z nią stało. Sytuacja jest o tyle zagadkowa, że stało się to na wyspie, która tamtego dnia na skutek wypadku drogowego na jedynej dojazdowej drodze, była zupełnie odcięta od świata. Ciała nigdy nie odnaleziono. Wszystko wskazuje na to, że ewentualnego morderstwa mógł się dopuścić tylko ktoś z klanu Vangerów, przebywających wówczas na wyspie. Kto to był? I dlaczego chciał zabić Harriet?
Blomkvist postanowił, choć bez większego przekonania, spróbować rozwiązać zagadkę. Nagrodą za rok szperania w tajemnicach rodzinnych miały być dostarczone przez Henrika dowody obciążające Wennerströma, oszusta, który wygrał sprawę w sądzie o zniesławienie, doprowadzając Blomkvista do aresztowania (ten wątek stanowił dla mnie najsłabszą część kryminału). Gdy natrafia na pewien ślad, prosi o pomoc Lisbeth. Razem tworzą niezwykły duet, który coraz bardziej zagłębia się w mroczne i przerażające losy rodziny Vangerów.
Swoją drogą zapamiętanie wszystkich imion i koligacji w klanie Vangerów, kto był czyim synem, kto matką, ojcem, bratem itp. to niezły trening dla pamięci :) A kiedy już się przebrnie przez te malutkie przeszkody, można już spokojnie zagłębić się w tę niesamowitą i wciągającą lekturę. Myślę, że zakończenie zaskoczy niejednego czytelnika.
Czego spodziewałam się po tej książce? W końcu to bestseller, więc chyba moje oczekiwania były troszkę wygórowane, ale absolutnie nie czuję się zawiedziona. Po tym pierwszym tomie szalka mojego odbioru zdecydowanie przechyliła się w stronę zachwytu. Choć drobne rozczarowanie gdzieś tam się z początku pojawiło, ale było tak nieznaczne, że szybko o nim zapomniałam.
Polecam serdecznie tym, którzy jeszcze nie czytali tego świetnie skonstruowanego kryminału z genialnie poprowadzoną intrygą! Naprawdę warto!!!