Są takie powieści, które sprawiają, że chciałoby się do nich powracać znacznie częściej niż się ma na to możliwość. „Bitterblue” to trzeci tom autorstwa Kristin Cashore, pod tytułem Siedem Królestw. Nie lubię zostawiać spraw niedokończonych, dlatego też postanowiłam przeczytać tą książkę. Cashore zbudowała piękny, niesamowity świat, czytelnik widzi miasto oczami pełnymi zapału Bitterblue. Widzimy, jak zamek i miasto budzą się z letargu. Pokazano nam świat magii, zaklęć, cudów i historii. Pełen intryg, oszustw i kłamstw, zamkniętych drzwi i kluczy prowadzących do szokujących prawd i jasnych punktów realizacji. Widzimy, jak miasto zniszczone psychicznie i fizycznie, rządzone przez tyrana, który mógł i robił, co mu się podobało, walczy o wyrwanie się z odrętwienia i niewoli, próbując przywrócić życie i jasność umysłom ludzi.
Główną bohaterką książki autorstwa Kristin Cashore pod tytułem „Bitterblue” jest księżniczka Bitterblue, minęło już osiem lat, kiedy jej kraj został ocalony, w Monsei panuje pokój. Nie jest łatwo jednak odrzucić coś, co tak mocno wpływało i truło umysły. Krwawe rządy jej ojca odcisnęły na niej i jej ludziach ogromne piętno. Rządy w Monsea odzwierciedlało dziedzictwo dyktatur kolonialnych. To świat, w którym kultura otwartości, bogata ekonomia i wypróbowana przez lata struktura życia zostały całkowicie obalone przez nikczemnego, tyrańskiego przywódcę, a teraz mieszkańcy królestwa muszą stanąć na nogi i zacząć żyć od nowa. Podobała mi się jej determinacja, by ocalić swoje królestwo przed wpływem Lecka. Nawet po śmierci wciąż jest obecny w umysłach i sercach ludzi. Zapuścił korzenie tak głęboko, że dla niektórych ludzi nie jest możliwe wykorzenienie go i uwolnienie się od wewnętrznej udręki. Bitterblue uważa, że wszyscy w jej królestwie wariują, szerzą kłamstwa, mają tajemnice. Zaczyna czuć, że nie może nikomu ufać. Królowa pragnie poznać prawdę, dlatego też zaczyna wymykać się nocą, by słuchać opowieści i odkrywać wszystko.
„Bitterblue” była jedną wielką układanką, a każdy rozdział lub scena dawały mi jej element. Uwielbiam łamigłówki, więc kiedy znajduję książkę, która ma w sobie tajemnicę i stopniowo podsuwa strzępki informacji, to próbuje to rozgryźć. Ekscytuję się perspektywą ułożenia wszystkich fragmentów, które Cashore miała w swojej głowie. Autorka nie daje wszystkich elementów naraz, nie poda rozwiązania na tacy, Rozrzuca je do samego końca i pozostawia czytelnikowi, aby samodzielne znalazł wszystkie powiązania. Wystarczy przyjrzeć się wystarczająco uważnie. Bitterblue próbowała odkryć, co naprawdę wydarzyło się podczas panowania jej ojca, zarówno dla jej ludu, jak i dla niej samej. W pewnym sensie to nie tylko droga bohaterki ku dorosłości, ale to podróż całego kraju, by uwolnić się od dziedzictwa kolonializmu i brutalności. Bitterblue to jedna z najprawdziwszych postaci, nie jest typem wojowniczki, którą zwykle widzimy w roli silnej kobiecej postaci, ani też słodkiej i mizdrzącej się. Uważam, że dziewczyna jest sprytna i chętna do walki o ludzi, których kocha. Ma chwile lekkomyślności, braku pewności siebie i małostkowości. „Bitterblue” ma wiele do przekazania, akcja jest bardzo dynamiczna, pobudzająca wyobraźnię oraz wiele emocji.