"Bezimienną" spotkałam pewnego razu w ulubionej księgarni. Książka o niezwykle magicznej okładce pachniała pięknie, wręcz smakowicie. Niestety, mój portfel wionął pustką. Nic nie dało zaglądanie po stokroć do czarnej czeluści. Jedyne, co w niej było to paragony i listy zakupów sprzed dwóch czy trzech miesięcy. Powieść z ciężkim sercem odłożyłam na półkę i poszłam dalej karmiąc oczy pięknymi okładkami i smakując zapachy dopiero, co wydanych na papierze światów. Jednak jakiś niecały miesiąc temu trafiła się okazja nie do odrzucenia. "Bezimienną" otrzymałam w formie ebooka ku mojej wielkiej radości. Wiem, wiem to nie to samo, co wydanie papierowe, ale treść ta sama, zresztą ja bezgranicznie uwielbiam powieści w wersji elektronicznej. Powieść Magali musiała odczekać swoje w długiej kolejce 'książek koniecznie do przeczytania', ale w końcu się doczekała i niejednokrotnie mnie rozczarowała.
Tytułową bezimienną jest dziewczyna, która, ku mojemu zdziwieniu posiada imię i to imię z polska brzmiące: Zuzanna. Widać kobieta, która stworzyła "Bezimienną" (wątpię, żeby pod nazwą Hanri Magali ukrywał się mężczyzna) pochodzi z Polski i pisze pod uroczym pseudonimem. Niestety, nigdzie nie znalazłam informacji o autorce, a wierzcie mi, szukałam i to intensywnie. Po raz chyba pierwszy w życiu wujek Google mnie zawiódł.
Zuzia to siedemnastoletnia zakompleksiona i nieśmiała sierota, która została adoptowana przez lekko ześwirowane małżeństwo, które dzieci własnych mieć nie może. Oprócz pani Anieli i jej zwariowanego męża w niewielkim domku w równie niewielkim miasteczku niejakim Witoszynku mieszkają także uroczy psiak Misiek oraz kruk Maciek, które lgną do Zuzki jak pszczoły do miodu czy też do pachnącego słodyczą kwiatu. Nic dziwnego, Zuzia od zawsze miała świetny kontakt z naturą i zwierzętami, ale jak na nastolatkę przystało, nie zastanawiała się nad tym głębiej. Cóż ten dar był z nią od początku, więc, po co nad tym rozmyślać? Wszystko się zmienia, gdy na drodze Zuzki staje garbata zielarka oraz dziwny antykwariusz. Wtedy w głowie dziewczyny zaczyna kiełkować pytanie o jej pochodzenie, a sami wiecie, kiedy człowieka coś mocno nurtuje stara się jak najszybciej znaleźć odpowiedź na frapujące go pytanie. Tak samo postępuje główna bohaterka "Bezimiennej", ale czy znajdzie odpowiedź na to i inne pytania?
To tajemnica, której wam nie zdradzę. Jej rozwiązanie tkwi na kartach powieści, która, bądź, co bądź, do niezwykle porywających nie należy. Od początku do większej połowy powieść jest nieprzyjemnie męczącą dłużyzną. Kiedy ją czytałam miałam wrażenie, że "Bezimienną" pisała nastolatka, ale może tak w rzeczywistości jest? Przecież nie znalazłam żadnej informacji na temat Magali. Akcja "Bezimiennej" mozolnie rozkręca się dopiero po krytycznej większej połowie, którą pewnie nie każdy będzie w stanie przełknąć. Niestety, miłośnicy fantasy nie znajdą owej urokliwej magii ani specyficznego klimatu, który chyba jest podstawą tego typu powieści. Nie ma tu też gwałtownych zwrotów akcji, co czyni "Bezimienną" książka raczej do zaczytania niż pochłaniania. Jako, że nie jestem już nastolatką (a wielka szkoda) powieść mnie nie zachwyciła, nie wciągnęła i nie zaczarowała. Była zwykłym, pospolitym czytadłem, które zajęło mi kilka długich wieczorów, ale jeśli macie jeszcze te naście lat to być może przygody Zuzanki was zachwycą i przyjemnie spędzicie te bure, obfitujące w mroźny wiatr i deszcz jesienne wieczory.