Pisarstwo dla Gail Carriger jest metodą na odreagowanie smutnego dzieciństwa. Autorka wyrywając się z prowincji, podróżuje po Europie, a obecnie rezyduje w Koloniach waz z haremem armeńskich kochanków. Przyznam, że po przeczytaniu tej krótkiej informacji o Gail Carriger byłam „Bezduszną” zainteresowana dwa razy bardziej niż wcześniej, gdy o autorce nie słyszałam ani jednego słowa. Jaką książkę może napisać osoba o tak niezwykłej osobowości? Z pewnością równie, albo nawet dwa razy bardziej niezwykłą. Myślę, iż nie jestem w błędzie, sądząc, że z pewnością znalazły się osoby, które po zapoznaniu się z opisem tej książki pokręciły z niechęcią nosem. Wampiry, wilkołaki. To wszystko już mamy, wystarczy się odwrócić, a można znaleźć książkę, gdzie głównymi bohaterami będą owe istoty nadprzyrodzone. Z czystym sumieniem mogę jednak uznać, iż jest to perełka wśród takiej literatury, powiew świeżości, którym ja osobiście jestem zachwycona. W „Bezdusznej” spotykamy się z XIX-wiecznym Londynem, miejscem pełnym intryg, nowoczesnych wynalazków, wszechobecnej mody na gorsety i turniurę oraz angielskiej herbaty. Wampiry i wilkołaki – istoty nadprzyrodzone – żyją jawnie wśród ludzi, nie mają potrzeby ukrywania się, ponieważ ich obecność od dawna została w londyńskim świecie zaakceptowana. Wampiry mają swój ul oraz hierarchię, na czele której stoi Królowa, a wilkołaki sforę, którą przewodzi wilkołak alfa. Wszystkie te istoty spisane są w rejestrze specjalnego biura od istot nadprzyrodzonych, które w skrócie zwie się: BUR. Co się stanie, gdy zasady dobrego wychowania zostaną złamane, a Alexia Tarabotti zostanie zaatakowana przez wampira? Można wręcz powiedzieć, że zmieni się wszystko. Królowa Wiktoria wyda rozkaz, aby lord Maccon wszczął śledztwo i rozwiązał zagadkę tych oburzających wydarzeń. Uwielbiam książki, w których wyraźnie zarysowany jest klimat dawnych lat, dawnej epoki, podczas której mają miejsce wydarzenia danej książki. Atmosferę XIX-wiecznego Londynu można wyczuć w każdym elemencie, z których składa się ta książka, w każdym detalu – nawet tym najmniej ważnym. Myślę, że jest to głównie zasługa czarującego języka autorki, charakteryzowanego wprost na XIX wiek. To dzięki niemu ten niezwykły klimat widać niemalże wszędzie – w bohaterach, w poszczególnych miejscach akcji, w dialogach oraz w każdej jednej sytuacji, która miała w tej książce miejsce. Jestem wdzięczna pisarce, że tak wiernie oddała klimat XIX-wiecznego Londynu, ponieważ wpłynął on w dużej mierze na to, iż z wielką przyjemnością zatracałam się w tej powieści. Na osobną uwagę zdecydowanie zasługują postacie, ponieważ bohaterowie „Bezdusznej” są niezwykle wyraziści, a poza tym niemalże od razu zyskali moją sympatię. Główną bohaterką książki jest panna Alexia Tarabotti. Należałoby wręcz dodać – stara panna, bowiem ma ona dwadzieścia sześć lat i wciąż nie wyszła za mąż. Jej temperament, zdolność do ciągłego pakowania się w kłopoty, ciemna karnacja, włoskie korzenie, inteligencja i niezwykła ciekawość świata odstraszają niemalże każdego kandydata na stanowisko jej męża. Dla mnie jest to postać niezwykła, kobieta odważna i pewna siebie, która nie traci zimnej krwi, niezależnie od tego, w jak niebezpiecznej sytuacji by się znalazła. Wspomnieć należy także o dosyć osobliwej przypadłości Alexii, a mianowicie o jej braku duszy. Nie jest to widoczne, jednak w niektórych sytuacjach bardzo pomocne, gdyż neutralizuje nadprzyrodzoną siłę wilkołaków oraz wampirów. Przypadłość ta ma jednak swoje minusy, może, bowiem skazać bohaterkę na wielkie niebezpieczeństwo. Oprócz panny Tarabotti poznajemy także lorda Maccona, hałaśliwego, gburowatego i zabójczo przystojnego wilkołaka alfa, profesora Lyalla, który jest wilkołakiem beta oraz lorda Akledamę, nieco samotnego, aczkolwiek niezwykle sympatycznego wampira. Każdy ten i pozostali bohaterowie posiadają ikrę, która czyni ich bardzo realistycznymi postaciami. „Bezduszna” dała mi wszystko, czego tylko mogłam oczekiwać. Dużą dawkę humoru, osadzoną w dowcipnych dialogach pomiędzy bohaterami oraz w zabawnych sytuacjach, których byłam świadkiem. Wspaniały klimat XIX-wiecznego Londynu, niezwykle realnych i sympatycznych bohaterów, do których bardzo szybko się przywiązałam. Nie ma w tej książce zaskakujących zwrotów akcji, jednak mimo to książka jest lekturą ciekawą, wciągającą i skupiającą na sobie całkowitą uwagę czytelnika. Ubolewam tylko nad jednym aspektem „Bezdusznej”, a mianowicie – emocje, które wywoływała we mnie ta powieść. Cały czas miałam wrażenie, iż emocje te są w pewien sposób tłumione przez coś, czego nie potrafię nazwać. Nie przeczę, iż z przyjemnością delektowałam się tą książką, jednak byłabym dwa razy bardziej zadowolona z „Bezdusznej”, gdybym mogła emocje z niej płynące odbierać całą sobą, bez jakichkolwiek ograniczeń. Szczerze polecam tę lekturę i gorąco zachęcam do jej przeczytania. Ja tę książkę wprost pochłonęłam, a i wciąż pozostał we mnie pewien niedosyt i ogromna chęć, aby jak najszybciej poznać dalsze losy bohaterów w kolejnych częściach serii: Protektorat parasola. Jestem pewna, iż kiedyś uda mi się do tej książki powrócić, a i kolejny raz będę czytać ją z równie wielką przyjemnością.