Megan Goldin "Bez przyzwolenia",
W "Bez przyzwolenia" jest wszystko czego od thrillerów i kryminałów oczekuję: silny, pragnący dociec prawdy bohater, w tym wypadku to dziennikarka i autorka sądowego podcastu Rachel Krall, treść, która niesie za sobą dodatkowe wartości, przejrzysta konstrukcja, rozwijająca się stopniowo akcja, wreszcie zaskakujące zakończenie.
Rachel Krall przyjeżdża do nadmorskiej miejscowości Neapolis, z której ma relacjonować słuchaczom sprawę napaści seksualnej na młodą mieszkankę. Okazuje się jednak, że zaczyna otrzymywać tajemnicze listy, w których autorka pragnie zainteresować dziennikarkę sprawą śmierci pewnej dziewczyny, która miała miejsce w Neapolis dwadzieścia lat wcześniej. Śmierci, uznanej za nieszczęśliwy wypadek, w sprawie której nie wszczęto żadnego śledztwa, chociaż poszlaki wskazywały, że ktoś jednak mógł być w to zamieszany. Komuś zależało na śmierci szesnastoletniej wtedy Jenny. Czy uda się odkryć prawdziwą przyczynę śmierci sprzed dwudziestu lat? Jak potoczy się sądową sprawą relacjonowana przez Rachel? Czy oba wydarzenia w jakiś sposób się ze sobą łączą? Dlaczego w mieście panuje zmowa milczenia?
Małe społeczności są zawsze świetnym miejscem do umieszczenia akcji tego typu książek. Wszyscy wszystkich znają, ale kiedy przychodzi dociec prawdy, okazuje się jak niełatwo jest uzyskać w tak hermetycznym środowisku jakiekolwiek informacje. Chociaż każdy coś wie, najchętniej zachowałby informacje tylko dla siebie. Ze strachu, dla świętego spokoju, żeby nie burzyć przez lata przyjętych zależności.
Interesująca i przejrzysta jest konstrukcja opowieści. Umieszczona w trzech płaszczyznach, które sukcesywnie otwierają przed czytelnikiem coraz więcej informacji. Poznajemy opowiadaną historię z perspektywy Rachel, która przyjeżdża relacjonować proces i w pewnym momencie wplątuje się także w dziwną dla niej relację z osobą, która zaczyna prześladować kobietę pozostawianymi dla niej w przedziwnych miejscach listami. Opisywane w nich wydarzenia otwierają opowieść sprzed lat, której Rachel, a w konsekwencji również czytelnik, zaczyna poświęcać coraz więcej czasu. Wreszcie jest również szczegółowa relacja z procesu, którą Rachel przedstawia w kolejnych odcinkach swojego podcastu i które dokładnie opisują, to co dzieje się na sali sądowej.
Przyznaję, że bardzo wciągnęła mnie ta opowieść. Zgrabna, zaskakująca i z naprawdę ważnym wątkiem społecznym, który pokazuje nie tylko małomiasteczkowe zależności, ale również to jak skomplikowane jest prowadzenie spraw dotyczących napaści seksualnych, gdzie jedno źle wypowiedziane w sądzie słowo może zmienić całkowicie przebieg procesu, a traumatyczne przeżycia pozostają na lata.