O ile w debiutanckim tomie 'Tam, gdzie wyją szakale' przeszkadzał mi manieryzm i przesadzona nastrojowość, to w tym ostatnim utworze Oza, pozbawionym nastrojowości, napisanym surowym językiem, nadal coś mi przeszkadza. Dałam radę tylko do połowy, resztę przejrzałam. Po prostu, poza autobiografią nie jestem w stanie przebrnąć przez przeraźliwie smutne i nudne utwory Oza. Nie dla przyjemności. Poza tym babranie się w czyichś obsesjach nic mi nie wnosi do życia.
Tym razem jest to powieść z elementami dialogu filozoficznego. Młody człowiek, któremu zawaliło się życie, zmuszony jest podjąć się pracy towarzysza rozmów o Judaszu ze starszym człowiekiem. Ma się tam przeprowadzić i tam pomieszkiwać. Od razu zafascynowała go starsza od niego mieszkanka tego domu, a rozmowy o Judaszu i świętych księgach są mu bliskie, gdyż to temat jego zarzuconej pracy magisterskiej. I tak to się toczy, ta powieść. Dwutorowo. Dyskutuje z tym człowiekiem o Judaszu i próbuje zacieśnić znajomość z kobietą. Przy okazji wychodzą na jaw smutki i rozterki życiowe każdej z tych postaci.
Ale wszystko to było po prostu nudne. Ważne jest podłoże autobiograficzne tej książki, gdyż Judaszem zajmował się wuj (stryj) Amosa i on jako chłopiec chodził z rodzicami do tego stryja przysłuchując się tym dyskusjom. Nawet i seks ze starszą kobietą, a nawet sukienka z guzikami ma podłoże autobiograficzne, o czym można wyczytać w 'Opowieści o miłości i mroku'.
Po lekturze tych utworów stwierdzam, że istotnie Oz wzbogacił nowożytną hebrajszczyznę, ale z drugiej strony pisał przeraźliwie depresyjnie. Aż się dziwię, jak on sam mógł z sobą wytrzymać i że nie zasnął sam przy sobie.... Chyba że na ogól nie myślał o traumach z dzieciństwa i trzymał je podświadomie, wyciągający tylko do utworów jak Young albo Freud. Bo tak na co dzień nie da się tak żyć i nie wpaść w jakieś uzależnienia albo kliniczną depresję.
Dla mnie jest w tej twórczości za dużo smutku i beznadziei albo jak w 'Judaszu' przeraźliwie nudnych jałowych dysput, które on, jako chłopiec musiał przechodzić i grzecznie wysłuchiwać, gdyż jego ojciec to uwielbiał. Na LubimyCzytać książka ta zbiera entuzjastyczne opinie, ale moim zdaniem jest nie do przeczytania 'na trzeźwo'. Czyli autobiografia tak, bardzo ciekawa, a utwory 'fikcyjne' (choć jakie to utwory fikcyjne, jeśli w każdym są wątki autobiograficzne) nie, nie dla mnie, nie daję rady. Ale rozumiem, że to wybitne utwory oddające dylematy izraelskie. Szkoda, ze nudne jak flaki z olejem.
Proszę wybaczyć.