Bez wątpienia książka jest powieścią idealną dla młodzieży, ale takiej powyżej 12 roku życia, bo nie wszystkie wątki mogą być dla młodszych odbiorców zrozumiałe. Bez wątpienia również jest to bardzo oryginalna opowieść fantasy, oparta wprawdzie na dość oklepanym pomyśle (szkoła dla istot uzdolnionych magicznie), ale poprowadzona tak, że wyszło z tego coś nietuzinkowego. Motyw zamiany miejscami i udawania kogoś innego też nie jest nowy, ale mimo to przyciąga do książki jak magnes. Chociaż mnie osobiście najbardziej przyciągają wampiry, wilkołaki, zmiennokształtni i inni obdarzeni nadnaturalnymi zdolnościami, których w tej powieści nie brakuje.
Z prawdziwą przyjemnością śledziłam losy bliźniaczek, Alei – zmiennokształtnej, która została przyjęta do szkoły Mallaroy, która kształci nieludzi o nadprzyrodzonych umiejętnościach, ale zniknęła i ma do wykonania niełatwe zadanie i Erin, która jest człowiekiem i która do tej pory czytała o magicznych istotach jedynie w książkach. Teraz jednak Erin zostaje postawiona przed prawdziwym wyzwaniem. Nie tylko ma zobaczyć te istoty na żywo, nie tylko żyć wśród nich, ale też spróbować przetrwać jako swoja siostra bliźniaczka. Bo to Erin jedzie do Mallaroy. Powieść wciąga niemiłosiernie. Wprawdzie nie jest łatwo przebrnąć przez początkowe rozdziały, ale warto czytać dalej, bo reszta wynagradza te początkowe niedogodności. I to z nawiązką.
Nie sądziłam, że książka spodoba mi się aż tak bardzo. Zazwyczaj podchodzę do powieści z Wattpada z pewną dozą nieufności, bo dużo się nasłuchałam, jakie to one są złe, jak kiepsko napisane, z błędami i takie tam. Ale po raz kolejny się przekonuję, że to wcale nie jest regułą. Że na tej platformie można znaleźć prawdziwe perełki i dla mnie ta książka jest jedną z nich. Mallaroy zarówno jako szkoła i jako powieść ma genialny klimat. Nieco niepokojący, odrobinę mroczny nawet. Powieść jest początkowo lekka i zabawna, później trochę się ten nastrój zmienia i dochodzą trudniejsze tematy, dobry humor nadal jednak pozostaje. Przede wszystkim widać go w interakcjach bohaterów. Erin spotyka w szkole pewnego lidera wampirzej elity, do tego niezwykle irytującego, przy którym zawsze jej emocje sięgają zenitu. Bardzo przyjemnie obserwuje się rozwój relacji tej dwójki bohaterów. Ich dialogi są wręcz rozkoszne, to jak sobie docinają, jak się kłócą. No cudo! Przy okazji szkoły dla magicznych istot i klimatycznej otoczki z tym związanej, otrzymujemy w powieści świetnie poprowadzony wątek enemies to lovers, który osobiście bardzo lubię. Chociaż już w pierwszej części świat został rozbudowany dość mocno, a czytelnik wprowadzony we wszystkie niezbędne informacje odnośnie jego funkcjonowania, podskórnie można wyczuć, że prawdziwa „zabawa” zacznie się w kolejnej części, na którą oczywiście bardzo czekam.
Muszę przyznać, że autorka ma talent do tworzenia niepospolitych, intrygujących bohaterów, których losy chce się śledzić. Książka napisana jest w bardzo przystępny sposób i łatwo jest się w tej opowieści odnaleźć, no może poza początkiem, kiedy zostajemy zasypani mnóstwem nowych dla nas informacji. Później dosłownie się przez tę powieść płynie. „Mallaroy” to bardzo ciekawa i wciągająca opowieść, której nie wyobrażam sobie nie kontynuować i którą z całego serca Wam polecam.
Recenzja we współpracy z Wydawnictwem SeeYA