Wszyscy znamy, cenimy sobie i uwielbiamy mroczną opowieść Mary Shelley pt. „Frankenstein”, która tak naprawdę jest czymś znacznie więcej, aniżeli tylko barwną historią grozy. Jest opowieścią o samotności i ludzkim szaleństwie, które w pogoni za nieodkrytym prowadzi do najtragiczniejszych wydarzeń. I dlatego też z wielką ochotą wielu z nas sięgnie z pewnością po znakomitą, komiksową adaptację tego wielkiego działa literatury, którą to opracował niezwykle utalentowany i popularny francuski twórca w osobie Georgesa Bessa. Album ten ukazał się w naszym kraju nakładem Wydawnictwa Scream Comics - w dwóch, pięknych oprawach. Zapraszam was do poznania recenzji tej pozycji.
Szwajcaria, wiek XVIII. Opętany manią bycia najwspanialszym z naukowców Wiktor Frankenstein pragnie dokonać wydawałoby się niemożliwego - poskromić śmierć. Poskromić za sprawą powołania do życia martwego ciała, które będzie rozumne i które będzie wykonywać polecenia swojego twórcy, vel Boga. Po wielu trudach udaje mu się tego dokonać, gdy oto na jego laboratoryjnym stole ożywa monstrum, które rozumie i czuje, ale które nie potrafi odnaleźć się w świecie ludzi. To zaś prowadzi do wielkiej tragedii, której ceną stanie się los niewinnych osób - na czele z bliskimi Wiktora Frankensteina...
Szacunek dla wielkości dzieła Mary Shelley.. - oto naczelna zasada i myśl, jaka towarzyszyła francuskiemu twórcy tego graficznego albumu. Mamy tu bowiem niemalże literalne przełożenie oryginalnej opowieści o Frankensteinie na pole mrocznego komiksu, w którym to Georges Bess zadbał o każdy detal, szczegół, niuans tej fabularnej relacji. I uczynił on to tyleż na polu dialogów, układu scen i emocji, co i również ilustracji, które także nawiązują do literackiego pierwowzoru, uciekając tym samym od filmowych, upowszechnionych odniesień, co w mej ocenie jest zresztą wielką wartością tej komiksowej adaptacji. Szwajcaria, Arktyka i kilka innych lokacji.. - to właśnie tam rozgrywa się ten mroczny dramat, w którym poznajemy twórcę monstrum, przyświecające mu ideały i marzenia oraz jego dzieło - koszmarne, okaleczone, nieszczęśliwe i tak naprawdę będące ofiarą, dzieło w postaci ożywionego ciała ze zmarłych. I to właśnie proces tworzenia potwora, rodzinne relacje doktora oraz zamierzone i niezamierzone czyny monstrum składają się na tę misternie poprowadzoną, rozpisaną i rozrysowaną na ponad 200 stron i przede wszystkim dogłębnie poruszającą, relację. Jest w niej bowiem coś z filmu, ale innego, nieznanego nam dotąd i porywającego bez reszty filmu o Frankensteinie, który w mej ocenie byłby dziełem wybitnym - właśnie w oparciu o ten klimat, tę ilustracyjną szatę i tę bliskość oraz trafność interpretacji dzieła Mary Shelley.
Można powiedzieć z pełnym przekonaniem, że album ten łączy w sobie to, co w tej konkretnej historii wydaje się najważniejszym. Z jednej strony jest to mroczna, fascynująca i mimo znanego nam finału zaskakująca opowieść o pokonaniu śmierci i postawieniu się w roli Boga przesz szalonego naukowca, co okazuje się być jednak niemożliwym do spełnienia. Z drugiej strony jest to jednak również historia o nas i naszym świecie, który mimo upływu ponad dwóch stuleci nie zmienił się nic a nic, gdy oto i dziś odmienność, niezrozumienie i tym samym lęk przed obcym jest wciąż ważniejszym i silniejszym, aniżeli współczucie, empatia, zrozumienie. Taki był zamysł Mary Shelley względem jej dzieła i to też udało się pięknie oddać Georgesowi Bessowi w tej jego niniejszej interpretacji.
Nie będą pierwszą osobą, która wskaże na to, że album ten zachwyca jednak przede wszystkim swoim ilustracyjnym obliczem. To niezwykle precyzyjna kreska, dbałość o każdy detal, znakomita gra cieniami oraz kadrowanie, które zaskakuje swoją postacią. Do tego dochodzi wspaniale uchwycona aura grozy, przekonująco oddane emocje na twarzach bohaterów oraz iście fascynująca lekkość skupiania uwagi czytelnika na dokładnie tym fragmencie danego rysunku, na którym zależało autorowi. Całości dzieła dopełniają zaś barwny czerni i bieli, które nadają tej historii niesamowitego klimatu. I można powiedzieć z pełnym przekonaniem o tych ilustracjach, że stanowią one najprawdziwszą sztukę. Wielka literatura pozostają takową zawsze - czy to w oryginalnej postaci kolejnych wydań, czy też chociażby w przeniesieniu jej na pole komiksowej sztuki. Tak właśnie ma się rzecz z tą opowieścią, która wciąż nas intryguje, ciekawi i zaskakuje za każdym razem czymś nowym. To piękny, rzetelnie wykonany i w jakiejś mierze pozwalający spojrzeć na dzieło Mary Shelley w nieco inny sposób, komiks z absolutnie najwyższej półki. I wypada się nam tylko cieszyć, że mamy oto sposobność poznać ten album w naszym kraju w tak efektownym, bogatym wydaniu.
„Frankenstein” w wydaniu Georgesa Bessa, to rzecz wielka, piękna, wspaniała w każdym calu. I dlatego też z jak największym przekonaniem zachęcam was do sięgnięcia po ten komiks, w którym wszystko jest dokładnie takim, jakim być powinno. Polecam.
- Byłem życzliwy i dobry, to nędza uczyniła ze mnie potwora! MONSTRUM - Zostałem naznaczony piętnem przekleństwa i wszędzie zabierałem ze sobą moje osobiste piekło... WIKTOR FRANKENST...
- Byłem życzliwy i dobry, to nędza uczyniła ze mnie potwora! MONSTRUM - Zostałem naznaczony piętnem przekleństwa i wszędzie zabierałem ze sobą moje osobiste piekło... WIKTOR FRANKENST...
Gdzie kupić
Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Pozostałe recenzje @Uleczka448
Komedia, sensacja, fantastyka i bardzo dobra zabawa!
Jednego dnia jesteś zwyczajnym człowiekiem z kotem, z prawie pustym kontem w banku i z marzeniami, o których wiesz doskonale, że się nie ziszczą..., zaś drugiego dnia s...
Groza, dramat, komiksowa jakość z najwyższej półki!
Niepokojąca, gęsta od emocji, mroczna i zarazem piękna w swej słownej, znaczeniowej i obrazowej postaci... - taka jest „Smoła”, czyli najnowszy komiks Piotra Marca, któr...