Pamiętacie kolorowankę Inwazja bazgrołów i jej autora Kerby'ego Rosanesa? Otóż utalentowany i słynny ilustrator ponownie utworzył dla swoich wielbicieli kolorowankę antystresową, tym razem jest to Animorphia. Wcześniej miałam możliwość sięgnąć po Doodle invasion i z przyjemnością mogę to napisać, że Animorphia utrzymuje poziom swojej poprzedniczki, mogę nawet pokusić się o stwierdzenie, że ją przebija, między innymi swoją dokładnością oraz tematyką.
Animorphia za granicą ukazała się jakiś czas temu, natomiast w Polsce swoją premierę miała trzynastego stycznia, została wydana przez Wydawnictwo K.E. Liber. Zeszyt do kolorowania zawiera 96 stron obustronnie zapisanych. Jedne ilustracje zajmują tylko pojedynczą stronę, a inne są rozciągnięte na dwie, tworząc pokaźnych rozmiarów obraz. Same szkice są zróżnicowanej wielkości, ale bardzo interesujące i przyjazne dla oka. Wymiary tej książki to 25x25 cm. Oprawa graficzna jest miękka, ale sam rysunek na niej przyciąga uwagę potencjalnego kupca.
Głównym tematem kolorowanki są zwierzęta, można spotkać w niej między innymi ptaki, ssaki, ryby, owady, gady, w dużej mierze są to zwierzęta egzotyczne. Jednak nie jest tak jak się Wam wydaje, że otrzymujecie do pokolorowania lwa, chwytacie za kredki i kolorujecie... nie, nie, nie. Jest podany między innymi zarys lwa, należy go wypełnić bazgrołami, bądź jest zapisany fragment strony, a resztę trzeba dorysować. Ale wewnątrz znajdują się również ukończone szkice, które należy tylko uzupełnić kolorem nic poza tym. Kolejnym zadaniem do wykonania jest wyszukanie przedmiotów, które są podane w kluczu na końcu książki, również na ostatnich stronach można uzyskać podpowiedzi do tego zadania.
Co mnie bardzo boli? Otóż książka jest klejona, kolorując obraz, który zajmował dwie strony, kolorowanka najzwyczajniej w świecie się rozkleiła, jedna strona pociągnęła za sobą kolejne, tak, że teraz mam wszystkie kartki powkładane luzem, a obrazy, które pokolorowałam skleiłam taśmą bezbarwną. Ale jest to jedyne moje zastrzeżenie do tej książki, być może jest tak, że trafił mi się wadliwy egzemplarz? Ujmę to tak, że w ogóle nie przeszkadzałoby mi to, bo często zdarza się, że strony w kolorowankach są przystosowane do tego, aby je wyrywać, ale tutaj niektóre strony powinny zostać ze sobą połączone, bo inaczej obraz zostaje podzielony, co nie daje już takiego efektu jaki powinien być.
Na wstępie autor wyjaśnia odbiorcy, że wszystkie rysunki powstały za pomocą cienkopisów. Z racji tego, że kartki kolorowanki są wykonane z wysokiej jakości gramatury, pokusiłam się, aby również użyć cienkopisów, ale także kredek, które dosyć mocno dociskałam do kartki i muszę napisać, że ogromnie się cieszę, że nic nie przebiło na drugą stronę. Myślę, że nawet mazaki mogłyby się tutaj doskonale sprawdzić.
Na pochwałę zasługuje pomysł wypełniania obrazów według własnego uznania. Mamy rzucone hasło upiększ słonia pięknym detalem i robimy to, tak jak nam się podoba, nie muszą to być stworki, które wypełniają większość szkiców, mogą to być dowolne bazgroły, to co nam w duszy gra. Dlatego mamy tutaj pełne pole do popisu, tworzymy, bawimy się, a przede wszystkim rozluźniamy i miło spędzamy czas. Wypełniamy, kolorujemy, ożywiamy barwą zwierzęta umieszczone w zeszycie. Obrazki są precyzyjnie wykonane, bowiem pośród plątaniny niezliczonej ilości kresek ukrywają się maleńkie ptaki, rośliny, gwiazdy czy inne stworzenia. Można rzec, że z wszystkiego i niczego powstaje coś, czego całością jest jakieś zwierzę (mam nadzieję, że zrozumiecie co miałam na myśli).
Reasumując, jestem bardzo zadowolona z tego co otrzymałam. Kolorowanki posiadają mnóstwo drobnych detali, można je kolorować czym chcemy i jak chcemy, nikt niczego nie narzuca, pełna swoboda. Zdaję sobie sprawę, że wiele osób dosyć sceptycznie podchodzi do kolorowanek antystresowych, myślę, że jeśli dadzą szansę Animorphii, to wpadną w szał kolorowania i na tym zeszycie się nie skończy. Animorphię polecam wszystkim miłośnikom kolorowania i nie tylko. Polecam.