W świecie współczesnym, kiedy wszystko właściwie jest dla wszystkich, trudno jest czymś się wyróżnić, jakoś odbić. W doskonały sposób dolę Everymana ujął polsko-węgierski autor “Gulaszu z turula”. Książka niełatwa w odbiorze, ale cenna w dorobku Vargi.
W ostatnich dniach marca 2010 na księgarnianych półkach pojawiła się kolejna powieść Krzysztofa Vargi. Wydana przez Czarne "Aleja niepodległości", w której czytelnik spotyka się z pozornie zwykłym życiem równie pozornego Everymana, to książka z ulokowaną w niej niecodzienną przyjaźnią przeplataną codziennym życiem, nakrapianą nostalgią i okraszoną zmiksowanymi z wódką wulgaryzmami.
Varga po raz kolejny pokusił się o osadzenie akcji na warszawskim Mokotowie, którego odwzorowanie na kartkach książki jest wręcz idealne. Bohaterami są dwaj czterdziestoletni dziś panowie: Krystian Apostata i Jakub Fidelis – postaci tragiczne, choć ze swego tragizmu zdaje sobie sprawę tylko ten pierwszy. Autor pozbawił powieść dialogów, a głównym opowiadaczem, żyjącym tuż obok narratora, uczynił Apostatę. Powieść napisana jest językiem typowym dla Vargi – prostym, ale nie pozbawionym kunsztu. Mimo jednak swej prostoty, Alei… nie czyta się łatwo i przyjemnie. Zdania przez które musi przebić się czytelnik miejscami są strome, jak górskie szczyty. Przeplatające się przeszłość i teraźniejszość zmuszają do skupienia uwagi na kilku elementach jednocześnie. Książka, choć niewątpliwie ważna, jest męczącą. Kilkadziesiąt stron i przerwa – żeby się nie znudzić.
Po przerwie będzie można wrócić do lektury i liczyć na zbieranie foliowych torebek, zakupizm, albo na kolejny pesymistyczny akapit… Dlaczego powieść mimo swej dość męczącej treści stanowi istotną cegiełkę polskiej literatury?
Autor przyjął rolę krytyka czasów współczesnych i analizuje przemiany, jakie zaszły w społeczeństwie w ciągu ostatnich lat. Starał się ukazać, iż wielu młodych odchodzi od wartości niegdyś stanowiących fundament dla Polaków. Varga "Aleją niepodległości" niewątpliwie zwraca uwagę na to, że współcześni młodzi kreują swoje wizerunki dla mas. Zaprzedają dusze kolorowym brukowcom i noszą w kieszeniach własne zdjęcia – oczywiście dla żon przypadkowo napotkanych mężczyzn. Takim chłopcem, właściwie już mężczyzną jest Fidelis (fidelis semper), zawsze wierny marzeniom, zmierzający ku sławie, nigdy nie zbaczający z raz obranej drogi. Jeśli jednak młodemu się nie powiedzie, poddaje się, zazdrości i zmierza ku samemu dołowi. Porzuca ważne idee i staje się Apostatą.
Varga pozwala czytelnikowi wybrać, którą z postaci polubi, a którą skrytykuje. Niczego nie narzuca. Celowo nie kreuje postaci -przeciwieństw, ale każdej z nich nadaje wady i pewnego rodzaju zalety. Te ostatnie jednakże zdają się blaknąć tuż po zakończeniu przez chłopców męskiego liceum, w którym najpiękniejszymi chwilami były te, kiedy z okna jednej z klas widać było rudą prostytutkę uśmiechającą się promieniście do Fidelisa.
Można się uprzeć i powiedzieć, że postaci Vargi są przerysowane, nieprawdziwe, bo przecież nie całe „pokolenie 89” umarło. Niektórzy żyją jako synowie swych ojców, ale gdyby nie umiejętna koloryzacja, czytelnik doświadczyłby poza „ciężkością” ogółu także spotkania z książką dla każdego, dla mas, a nie dla tych przecież pisze Varga. Wbrew pozorom autor nie oddala postaci od siebie jak A od Z. Choć jednego wysyła na szczyt a drugiego na dno, przewrotnie sytuuje ich w tym samym miejscu. Krystian i Jakub stoją na pozycji symbolu, który ma przestrzec współczesnego czytelnika. Ani życie sfrustrowanego alkoholika ani podnieconego celebryty nie jest tym, do czego powinniśmy dążyć. A w większości dążymy.
Koniec końców, pisarz uśmierca obu mężczyzn. Apostacie którego posłał na dno, pozwala umrzeć wysoko, gdzieś pomiędzy Europą a Ameryką. „Pierwszego Tancerza Rzeczypospolitej” zaś uśmierca w zwykłym, dosłownie i w przenośni przyziemnym wypadku samochodowym. Sprawia, że zwykłe lokuje się gdzieś nieopodal niezwykłego. I na odwrót.
Książka – przeplatanka. Trudna, ale ważna. Czasem nudna, ale nie pozbawiona przebłysków genialnego komizmu. Pokazująca życie zwykłych, wybranych z tłumu przyjaciół. Ujawniająca prawdę o sile jaką jest życie.