"Miłość powinna się zdarzyć, a nie być uczuciem, o które na siłę zabiegamy."
Piękna okładka, która kojarzy się z wolnością relaksem i beztroską zdecydowanie przyciąga uwagę, aby zajrzeć do środka i zapoznać się z treścią. Autorką książki jest Aleksandra Tyl - humanistka, optymistka, romantyczka. Twierdzi, że gdy skończyła 30 lat jej licznik czasu się popsuł i nie zamierza go naprawiać. W wolnych chwilach maluje akrylami na płótnie. Dotychczas wydała 3 powieści obyczajowe.
Izabela Wieniawska pracuje, jako dziennikarka w tygodniku kulturalnym. Bohaterka mieszka wraz z przyjaciółką Joanną w Warszawie. Marzeniem kobiety jest spotkanie prawdziwej miłości oraz przeprowadzka do własnego M, które się już buduje. Jej rodzice po rozwodzie poszli w swoje strony, a jedyną bliską osobą jest mieszkającą pod stolicą babcia. Iza ciężko pracuje, jako osoba ambitna dąży do upragnionego awansu, ale stażystka Marta nie ułatwia jej tego, robiąc wszystko by to ją wybrano. Na bohaterkę zaczyna spadać lawina problemów, bowiem jej przyjaciółka się wyprowadza, a dworek położony przy tytułowej Alei bzów, który zamieszkuje babcia zostaje wystawiony na sprzedaż. Iza angażuje się także w pomoc Monice, która samotnie wychowuje chore dziecko. W natłoku piętrzących się wydarzeń i absorbowaniem w sprawy innych, Iza nie zauważa, że szczęście zaczyna witać i w jej progi.
Powieść Autorstwa Aleksandry Tyl to opowieść o przyjaźni, relacji na linii wnuczka-babcia oraz zwyczajnie o życiu, które co rusz stawia kłody pod nogami. Autorka nakreśliła bohaterów nadając im bardzo realne, a zarazem naturalne cechy osobowościowe. Nie sposób nie polubić głównej bohaterki Izy, która, mimo, iż, marzy o miłości, nie robi niczego na siłę. Ponadto cechuje ją dobroć, uczciwość, życzliwość, czy chęć niesienia pomocy innym. Zaimponowała mi także postać Moniki, która samotnie wychowuje dziecko, nie posiada stałego zatrudnienia, a mimo wszystko nie poddaje się tylko stara się iść do przodu.
"Aleja bzów" to typowa powieść obyczajowa z wątkiem romantycznym. Napisana została prostym językiem jak ten gatunek przystało, ale niepozbawionym humoru. Książkę czyta się naprawdę szybko, a sama w sobie fabuła jest wciągająca, ale nierówna. Do połowy lektury praktycznie nie mam uwag, bowiem wykreowani bohaterowie są ciekawi. Zaś problemy, jakie opisała autorka przedstawione są wiarygodne i jestem przekonana, że mogą spotkać każdego z nas, w tej części dużo się dzieje i to naprawdę wciąga. Gorzej jest już po połowie książki, gdzie pojawia się wątek romantyczny, który wypadł sztucznie i jak dla mnie pozbawiony był emocji. Kobieta spotyka mężczyznę swojego życia, a tu nie ma motyli w brzuchu, eksplozji, miałam wręcz wrażenie, iż spotkała dobrego znajomego. Mimo, iż ten tenże fragment nie jest głównym wątkiem powieści, to jednak wpływa wyraźnie na odbiór całej lektury. Mankamentem jest również przewidywalność, która zaburza obraz końcowego zaskoczenia.
"Aleja bzów" to lektura niewymagająca, idealna na leniwy wieczór, która jednak nie zapada głęboko w pamięci. Ciekawa fabuła i ciekawi bohaterowie to za mało, gdy odbiorca (czytelnik) nie odczuwa emocji. Wyraźnie widzę potencjał w tejże książce, jednak szkoda, że z kolejnymi stronami gdzieś zanikł. Całość ratują bohaterowie, którzy wzbudzają sympatię czytelnika oraz nakreślone w ciekawy sposób problemy, które krok po kroku trzeba rozwiązać, a także barwne opisy dworku. Mimo mankamentów, nie żałuję czasu spędzonego z książką i oceniam ją dobrze. Chyba po raz pierwszy się wyłamuje, gdyż książka ma bardzo pozytywne recenzje i oceny, jednak mnie tym razem, aż tak nie zachwyciła. Jednak mimo drobnych usterek z chęcią sięgnę po kontynuację "Szczęście pachnie bzem".