"Albinos" to nowość, którą na rynek wypuściło niedawno wydawnictwo Novae Res. Jak na uczniaka, Kornel Machnikowski napisał zaskakująco trudną książkę. Nie do końca przypadła mi do gustu, niemniej jednak warto rzucić na nią okiem, bo porusza kontrowersyjne tematy i nic sobie nie robi z utartych konwenansów pt. "O tym nie można pisać". Brzmi intrygująco? Być może. Szkoda tylko, że nie mogę oprzeć się wrażeniu, że przeczytałam książkę o dojrzałej tematyce napisanej w wyjątkowo niedojrzały sposób...
Bohaterem książki jest tytułowy Albinos, jak wołają na Szymona - piętnastolatka, który jako jeden z niewielu, jeśli nie jedyny, opiera się modzie na alkohol i używki. Jego rówieśnicy nie mają takich zahamowań i bez wyrzutów sumienia nadużywają zarówno jednego, jak i drugiego, a na dokładkę uprawiają niebezpieczny seks z kim popadnie i przeklinają na potęgę. Jest to niezwykle ponura, malowana ciemnymi farbami, wizja naszej polskiej młodzieży, przy czym pozwolę sobie zauważyć, że całkiem trafna, ponieważ widzę jak z roku na rok młodzi ludzie coraz bardziej się staczają. Nie ma porównania między moim pokoleniem a nimi.
Dla Szymona istnieją tylko dwa wyjścia z tej sytuacji. Albo ulegnie i będzie miał przyjaciół, albo się nie podda i będzie żył w wiecznym odosobnieniu jako parias przezywany zgredem. Wybiera to drugie. Ścieżka, jaką sobie wybrał, nie należy do łatwych i przyjemnych, jednak nieoczekiwanie chłopak zyskuje sprzymierzeńca, piękną Zuzę, w której wręcz z automatu się zakochuje. Ich uczucie, pośród narkotyków, alkoholu, seksu i przemocy, rysuje się w tak kolorowy sposób, że staje się najmniej realistycznym wątkiem w całej powieści. Zakochani w imię niezależności buntują się przeciwko wszystkiemu, co złe, przez co tracą kolegów. To jednak nie koniec problemów, które wydają się piętrzyć wokół pary. Dzieje się tyle rzeczy naraz, że momentami nie wiadomo o co chodzi. Ale nie tylko oni mają kłopoty, bo i większość ich znajomych boryka się z problemami. Biorąc to wszystko pod uwagę, trzeba przyznać, że świat tych nastolatków zdaje się być pogrążony w totalnym chaosie i doprawdy ciężko się w nim połapać, a tym bardziej go zrozumieć.
Wspominałam już, że wizja autora jest dosyć trafna, ale jednocześnie jej dojrzałość przyćmiewa niedojrzały sposób, w jaki powstała i została przelana na papier. Przede wszystkim - i myślę, że zgodzą się ze mną wszyscy, którzy tę książkę czytali - jest to historia ogromnie przerysowana. Jej przesadyzm wręcz wylewa się ze środka i nie sposób nad tym zapanować. To prawda, że nastolatki robią wszystkie te nierozsądne rzeczy, ale, u licha, nie wszystko na raz! Autor z uporem maniaka próbował wklepać mi do głowy, że wszystko, co złe, to wina młodzieży, niemniej jednak im bardziej starał się wcisnąć mi tę wizję, tym mocniej przestawałam w nią wierzyć. Świetnie, że podjął się tak trudnej tematyki, ale zdecydowanie przydałoby się tutaj więcej umiaru.
Przez te wszystkie zabiegi książka traci na realizmie, nie dociera do mnie. Choć całkowicie rozumiem potrzebę autora w podejmowaniu dialogu z postępującą demoralizacją młodzieży, to nie potrafię zdzierżyć sposobu, w jaki przedstawia codzienność nastolatków. "Albinos" jest książką niezwykle trudną w odbiorze, nie ma w niej miejsca na jasne barwy, a historia z całą pewnością nie kończy się happy endem. Jest to bardzo smutne, bo rozumiem to tak, że autor nie widzi wyjścia z sytuacji i próbuje pokazać, że niczego nie da się zmienić i będzie tylko gorzej. Mam nadzieję, że się myli, bo jeśli nie, to nie widzę sensu posiadania dzieci.
Nie potrafię jednoznacznie ocenić tej powieści. Z jednej strony bez wątpienia warto ją przeczytać i poznać negatywne spojrzenie Kornela Machnikowskiego na swoich, jakby nie patrzeć z racji wieku, rówieśników, z drugiej jednak, z uwagi na skłonność autora do przesadyzmu, ciężko się z tą książką zgodzić. Czytelnik może poczuć się skonfundowany. Myślę, że z tego powodu decyzję o sięgnięciu po "Albinosa" pozostawię Wam. Ani go nie polecam, ani nie odradzam. Zdecydujcie sami.
Ocena: 3,5/6