Dość długi czas czekałam na tę książkę. Pierwszą jej część, pt. „Africanus. Syn konsula” czytałam już jakiś czas temu i chociaż jako miłośniczka historii za epoką starożytną nie przepadam, zrobiła na mnie takie wrażenie, jak mało która powieść. Dlaczego z niecierpliwością czekałam na jej kontynuację i czasem z niemałym rozdrażnieniem obserwowałam kolejne przekładane daty jej premiery. Stało się jednak w końcu i mogłam z przyjemnością zatopić się w lekturze.
„Africanus. Wojna w Italii” jest kontynuacją przygód młodego Publisza Korneliusza Scypiona syna i jego potyczek z armią kartagińską pod wodzą słynnego Hannibala. Hannibal bowiem wkracza do Italii i stopniowo odnosi coraz więcej sukcesów mimo początkowo znacznie większej armii rzymskiej. Jednak legiony szybko ulegają przerzedzeniu, a wojna w Imperium Rzymskim przeciąga się coraz bardziej, mimo że początkowo miała dać Rzymianom szybkie i pewne zwycięstwo. Potyczki w Hiszpanii również przynoszą coraz więcej klęsk i ofiar, w których nie brakuje najbliższych młodego Publiusza, nowo mianowanego trybuna, a następnie edyla Rzymu.
Na przestrzeni tych prawie sześciuset stron obserwujemy więc, jak młody Publiusz osiąga coraz wyższe urzędy i dojrzewa do tej roli, jaką znamy z historii. Młody Scypion był bardzo inteligentnym człowiekiem, co niewątpliwie odziedziczył po swoim ojcu i stryju. Mimo tak młodego wieku nie brakowało mu odwagi, miał ogromną wiedzę o strategii i potrafił to wykorzystać w praktyce. Chociaż otoczony przyjaciółmi i zaufanymi ludźmi, miał też jednak sporo wrogów wśród rzymskich oficerów, zazdroszczących mu pozycji, wiedzy i inteligencji. Byli bowiem i tacy, którzy pragnęli, aby to o nich mówiono, gdy chodziło o sukcesy na polach walki, jednak to Publiusz stał się wodzem i najważniejszym strategiem, mimo że armia rzymska wcale taka silna nie była, jakby się wydawało. Przedłużająca się wojna wykończyła nie tylko żołnierzy, ale i mieszkańców, co z czasem z korzyścią przechyliło się na stronę wroga.
Warto zwrócić uwagę również na osobę samego wodza kartagińskiego, Hannibala. Na kartach historii zapisał się on jako doskonały strateg i bardzo inteligentny dowódca, wiedział co robi, potrafił w mig przewidzieć ruchy wroga. Jednak Publiusz bez wątpienia mógł się z nim równać. Chociaż żołnierze legionów rzymskich nie zawsze do końca wiedzieli, jaki jest cel działań i nie rozumieli ruchów swojego dowódcy, byli lojalni wobec niego i nie mieli odwagi się sprzeciwić, ufali Scypionowi.
Co mnie jednak najbardziej urzekło w tej, jak i pierwszej części, to sposób, w jaki Santiago Posteguillo opisał przebieg poszczególnych bitew, oblężenie Tarentu i Nowej Kartaginy. Autor robi to tak, że aż chce się czytać i trudno się od powieści oderwać. Całą książkę czyta się niezwykle lekko i łatwo, nic czytelnikowi nie sprawia problemu, mimo tych blisko sześciuset stron. Strona za stroną przekładać będzie książkę nawet taka osoba, która starożytnością się nie interesuje i która jej nie lubi. Ja osobiście, szczególnie w drugiej połowie, wręcz nie mogłam się od niej oderwać, powieści historyczne to bez wątpienia, obok kryminałów, mój ulubiony gatunek i po tej książce lubię je jeszcze bardziej. Nie mówiąc już o tym, że w końcu, właśnie dzięki „Africanusowi” i Santiago Posteguillo polubiłam starożytność w historii. Nie jest to jednak tylko i wyłącznie książka o bitwach, ale przede wszystkim o codziennym życiu mieszkańców Rzymu, o tym, jak ważny był dla nich rozwój rzymskiej kultury, robią wrażenie opisy uczt, przyjęć, przedstawień teatralnych. Teatr był ważną częścią rozwoju kulturalnego, a wątek o Tytusie Makcjuszu dodatkowo ubarwia powieść.
Dużym ułatwieniem dla czytelników są dodatki na końcu książki, tak jak to było w pierwszej części. Można zajrzeć do słowniczka, nie znając znaczenia jakiegoś skomplikowanego słowa, można prześledzić mapy Rzymu jak i całej Europy epoki starożytnej, wspomóc się listą konsulów Wiecznego Miasta oraz drzewem genealogicznym dynastii Scypionów.
W tej powieści w zasadzie rozczarowało mnie tylko to, że po przeczytaniu pozostawiła mnie z masą pytań bez odpowiedzi. Kończy się bowiem w jeszcze bardziej interesującym momencie, niż pierwsza jej część. Dalsze dzieje tej historii będzie można jednak śledzić w „Legionach przeklętych”. Ciekawe, ile czasu będę musiała czekać na kolejne losy Publiusza Korneliusza Scypiona?
Podsumowując, ta książka jest niesamowita. Jest jeszcze lepsza od pierwszej części. Jeszcze bardziej wciąga. I do tego sprawiła, że mam ochotę ją wpisać na listę moich ulubionych powieści, bez dwóch zdań. Polecam z całego serca!
[
http://mojeczytadla.blogspot.com/2012/10/africanus-wojna-w-italii.html]