"Wielkie rzeczy, że niedługo mnie nie będzie,
przecież raz już mnie nie było".
Równo rok temu, 29 maja 2020 roku po południu w swoim domu w Kielcach w wieku 67 lat zmarł Jerzy Pilch. Pisarz, publicysta, felietonista, dramaturg i scenarzysta filmowy.
"Pilchu" to nie jest typowa biografia, a bardzo emocjonalna opowieść o przyjacielu i może dlatego tak dobrze mi się ją czytało, a sięgałam po nią dokładnie przez 23 dni, po kawałku dozując sobie to, co jest owocem ponad trzydziestoletniej przyjaźni Autora Witolda Beresia z Jerzym Pilchem.
Panowie poznali się w 1989 roku, kiedy prawie jednocześnie zostali zatrudnienie w krakowskim "Tygodniku Powszechnym" i o tym okresie jest tu bardzo dużo łącznie ze sporą ilością "krakowskich dygresji", które mnie osobiście bardzo zaciekawiły.
"Jest początek lat dziewięćdziesiątych. Późna wiosna, ciepła (...) przy stoliku w kawiarnianym ogródku przed Pałacem pod Baranami (...) tuż obok kultowego Zwisu (...) siedzi nad szklankami kilku rozrechotanych młodych mężczyzn. Dziennikarze "Tygodnika Powszechnego". W centrum - Jerzy Pilch (metr osiemdziesiąt dwa wzrostu, twarz okrągła, postawa prosta). A oni spijają z jego ust każdy bon mot i żart (...) Ten stolik (...) to olimp intelektualny i dziennikarski... A teraz (...) Rynek (...) już nie jest Pilcha. Ale i jednocześnie jego jest nadal. Bo został w jego tekstach."
Uderza, jak bardzo Autor jest zafascynowany twórczością Pilcha i nim samym, wielokrotnie podkreślając jego dbałość o nienaganny styl i doskonałą frazę oraz specyficzne poczucie humoru (mój mąż je lubi). Dlatego w tym opasłym tomie odnajdziecie sporo motywów z jego książek i przedruki kilku starych, do tej pory dostępnych tylko w "TP" felietonów. Z życia osobistego pisarza jest niewiele i dla niektórych może to być zawód, ale ja zawiedziona się nie czuję, bo mnie szczególnie zainteresował okres "krakowski" i ciekawie opisany czas "wojen felietonistów", w których Jerzy Pilch brał aktywny udział.
Witold Bereś skupił się przede wszystkim na intelektualnym dorobku pisarza i dopiero w końcowych rozdziałach przekracza lekko granicę intymności opisując ostatnie lata pisarza i życie z postępującą, przewlekłą chorobą.
Gdyby ktoś Was teraz zapytał, jakie jego książki lub filmy na ich podstawie utkwiły Wam w pamięci, to które wymienilibyście?
Ja znam jedynie filmy, a za sprawą mojego męża prawie na pamięć "Spis cudzołożnic", "Pod Mocnym Aniołem" i "Żółty szalik", do którego Pilch napisał scenariusz. Ale po tej lekturze już mam kilka tytułów przygotowanych, między innymi "Wiele demonów". Chcę też przeczytać "Portret młodej wenecjanki" i "Zuza albo czas oddalenia". Kto wie, może jeszcze na coś dam się skusić.