Żywność dekretowa. Czym karmi nas rząd

Matthew Lysiak, Saifedean Ammous
10 /10
Ocena 10 na 10 możliwych
Na podstawie 1 oceny kanapowicza
Żywność dekretowa. Czym karmi nas rząd
Lista autorów
Popraw tę książkę | Dodaj inne wydanie
10 /10
Ocena 10 na 10 możliwych
Na podstawie 1 oceny kanapowicza

Opis

Mięsowstręt,
czyli dlaczego mamy jeść płatki kukurydziane?
Żywność dekretowa (ang. fiat food) to termin ukuty przez palestyńskiego ekonomistę, Saifedeana Ammousa, przy okazji pisania książki Standard pieniądza dekretowego, której treścią jest geneza i charakter dominującego we współczesnym świecie pieniądza fiducjarnego, vel papierowego, vel waluty, której rządy za pośrednictwem banków centralnych tworzą podaż na żądanie, w ilościach – jeśli nie nieograniczonych – to niemalże dowolnych. Ta książka jest rozwinięciem przez wytrwanego dziennikarza śledczego, Matthew Lysiaka, wspomnianego rozdziału z książki Saifedeana Ammousa w pełnowymiarową, demaskatorską i sensacyjną książkę.
Niekontrolowana, arbitralnie ustanawiana podaż pieniądza, zauważył Ammous, prowadzi do wahań stabilności jego podaży, a że natura ludzka sprawia, iż każdy kto może sobie stworzyć pieniądze wedle własnej woli zwykle tworzy ich więcej niż mniej. Dlatego właśnie emisja pieniądza dekretowego uwolniona od jakiejkolwiek kontroli rynkowej/systemowej zmierzać będzie raczej do podaży coraz większej niż coraz mniejszej. Pieniądz pozbawiony mechanizmu utrzymywania stabilności swej siły nabywczej prędzej niż później zacznie się osłabiać. Skutkiem tego osłabienia będzie spadek siły nabywczej przejawiający się inflacją pieniądza, a tym samym wzrostem cen, który często mylony jest z samą inflacją.
1.
Pieniądz dekretowy pojawił się w gospodarce mniej więcej 100 - 110 lat temu.
Ammous zadaje sobie pytanie, co takiego wydarzyło się na początku XX wieku, że właśnie wtedy uwolniono pieniądz z naturalnych ryz ograniczających jego podaż?
Jedną z przyczyn tego było ustanowienie w USA w 1913 roku banku centralnego (Fed),drugą zaś, niewiele lat później, wprowadzone przez prezydenta FDR zakazu posiadania złota. Zakaz ten poprzedzony był rugowaniem z polityki monetarnej wymienialności pieniądza na złoto, z wzajemnością. Doprowadziło to Ammousa do odkrycia, że im większa była swoboda emisji pieniądza dekretowego, tym gorszy był sam pieniądz. Im słabszy, a zatem im gorszy był pieniądz tym większa była inflacja. Jeśli kiedyś za 1 kg rostbefu płaciło się 2 dolary, to z chwilą gdy dolar stracił 40 proc. swej siły nabywczej, 1 kg rostbefu nie kosztował już 2 dolary, lecz ok. 3,5 dolara.
Weźmy dla przykładu, typową pięcioosobową rodzinę Johnsonów, która na jedzenie wydawała dotąd sto, wymienialnych na złoto. i to na żądanie, dolarów miesięcznie, więc przed inflacją mogła sobie pozwolić na 50 kg rostbefu miesięcznie. Tyle go mniej więcej konsumowała, zaspokajając w ten sposób swoje główne potrzeby żywnościowe przy pomocy zdrowego, pełnowartościowego pokarmu zwierzęcego. Odtąd mogła kupić już tylko niecałe 30 kg.
I tu zaczęły się problemy: o ile panie Johnson zdecydowały się brakującą ilość rostbefu zamienić na mniej wartościowego kurczaka, o tyle męska, ciężej pracująca część rodziny upierała się przy dotychczasowej pieczeni lub steku wołowym. Z chwilą dalszego wzrostu ceny mięsa (czyli rosnącej inflacji),chcąc nie chcąc także panowie musieli, najpierw dwa, a potem trzy razy w tygodniu zgodzić się na kurczaka.
Ale kurczak też drożał. Co prawda, zarobki Johnsonów rosły wraz z inflacją, lecz rosły wolniej niż wynosił spadek siły nabywczej pieniądza, czyli wolniej niż rosła cena mięsa.
2.
Im bardziej dolar oddalał się od złota, tym większa była swoboda emitowania i podaż pieniądza, ergo tym niższa jego siła nabywcza, czyli tym wyższa cena mięsa. Gdy w 1971 roku prezydent Richard Nixon „uwolnił” dolara spod gwarancji pokrycia banknotu papierowego w złocie, inflacja przyspieszyła. Wtedy już nie tylko nie wystarczało całej rodzinie Johnsonów na ulubioną wołowinę, lecz także na konsumpcję mniej cenionego drobiu, aż wreszcie trzeba było – najpierw – przerzucić się raz w tygodniu na podroby, potem na mielonego indyka codziennie, aż pewnego dnia okazało się, że jedzenie mięsa jest szkodliwe i trzeba przejść na potrawy bardziej roślinne, takiej jak spaghetti, pizza, czy lazania. Johnsonowie zmuszeni do przejścia na dietę opartą w przeważającej części na węglowodanach pozbawili się pełnowartościowego białka, witamin i innych niezbędnych dla życia składników pokarmowych. Odbiło się to na ich zdrowiu: o ile w epoce obżerania się krwistym rostbefem Johnsonowie omijali gabinety lekarskie szerokim łukiem, a wydatki rodziny na lekarstwa wynosiły niewiele ponad zero procent jej dochodu, o tyle po zmianie diety na mniej krwistą, i zdominowaną przez niskokaloryczną żywność pochodzenia roślinnego, problemy zdrowotne zaczęły się mnożyć. Wraz z nimi rosły wydatki na leczenie i lekarstwa stanowiąc już prawie 12 proc. zarobków.
3.
Nie tylko Johnsonowie ucierpieli, inni ludzie też. Społeczeństwo ogółem zaczęło szemrać, potem krzyczeć, w końcu grozić, że jeśli ta inflacja się nie skończy zmienią rząd.
Zaniepokojony protestami Biały Dom, a zwłaszcza Fed przy pomocy skomplikowanych procedur repo, CDS, PMI i innymi tajemnymi sposobami zaczął dzielnie wojnę z inflacją. Odbywało się to kosztem dalszego zaciskania pasa, a tym samym gorszej jakości żywienia. Związki zawodowe zaczęły kontrolować ceny, domagając się publikacji comiesięcznych komunikatów odnośnie tzw. koszyka cen.
I wtedy ludzie odetchnęli z ulgą; szybko bowiem okazało się, że cena koszyka żywnościowego, w skład którego wchodziły najpopularniejsze rodzaje żywności i napojów, zaczęła się stabilizować. Co prawda koszyk w 1978 roku, którego miarę uznano za 100, rok później kosztował 102, ale tak niewielki wzrost już nie niepokoił. W kolejnych latach było już ”tylko” 104,1, potem 106, 110… Słowem rosło, ale co to za wzrost.
Wprawdzie nieliczni dziennikarze śledczy zwracali uwagę, że w składzie badanego koszyka żywnościowego w 1978 roku mięso stanowiło aż 63 proc. jego zawartości, o tyle rok później było go 61 proc., potem 56 proc., odpowiednio 49 proc. Kto by jednak zwracał na to uwagę, skoro w mediach głównego nurtu coraz częściej zaczęły się pojawiać publikacje o szkodliwości jedzenia tłusto, jedzenia mięsa, a zwłaszcza czerwonego mięsa.
4.
Kolejnym etapem kampanii rządowej stała się dieta wegetariańska, potem wegańska. Akcje te wspierane były ruchami religijnymi, organizacjami NGO, które napiętnowały, najpierw zabijanie, potem także jedzenie zwierząt. W miejscu napiętnowanego białka i tłuszczu zwierzęcego pojawiło się białko roślinne, skrobia, glukoza, a więc cukier we wszystkich jego postaciach. Wymiana zawartości koszyka żywnościowego była tego jedną z pierwszych konsekwencji.
W sukurs rządowym ekonomistom i propagandzistom przyszedł świat nauki, farmaceuci, lekarze, farmaceuci, oraz dietetycy. Zaczarowani atrakcyjną zmianą paradygmatu żywieniowego zaczęli dostrzegać w niej coraz to nowe korzyści. Życzliwie towarzyszył im sektor produkcyjny, hojnie wspierający wysiłki badawcze i propagandowe. Już wkrótce okazało się, że nie tylko mięso i tłuszcze stały się dla zdrowia szkodliwe, a żywność roślinna, oparta na węglowodanach uznana została za znacznie dla zdrowia łaskawszą. Nie wszystkie wyniki potwierdzały te „odkrycia”, ale tym razem w sukurs przyszły drogie medialne kampanie reklamowe i w krótkim czasie jednego pokolenia Amerykanie (a potem w reszcie Zachodniego świata) płatki kukurydziane, sojowe, a nie jajka na bekonie stały się śniadaniowym standardem. Z roku na rok ubywało w koszyku białka i tłuszczu mięsnego, a przybywało roślin, cukru i innych toksyn, by z czasem osiągnąć współczesny „ideał”, jakim jest propagandowy wegetarianizm.
5.
Ludzie przestali jeść to co chcieli, a zaczęli pałaszować to, co rząd chciał żeby jedli. Równocześnie z nowym paradygmatem rosła ilość dzieci z nadwagą, wadami wzrostu, chorych na raka, a nawet na choroby wieńcowe, immunologiczne czy systemu nerwowego.
Autorzy tej znakomitej książki opisują z detalami przebieg zmian paradygmatu żywieniowego, jego prawdziwe przesłanki, metody, a także skutki zdrowotne dla współczesnych społeczeństw. Żywność dekretowa. Czym karmi nas rząd ukazując związek między pieniądzem dekretowym a dekretowym sposobem żywienia, nie tylko otwiera nam oczy na manipulacje rządzących elit, ale przede wszystkim ujawnia przyczyny i skutki postępującego upadku kondycji zdrowotnej społeczeństw.
Na szczęście, Lysiak i Ammous nie pozostawiają nas bez odpowiedzi jak sobie z tą wielką manipulacją poradzić i jak ochronić przed nią zdrowie. Żywność Dekretowa zawiera obszerny dodatek poświęcony zdrowej diecie i jej zawartości. Dzięki temu, ci z Państwa, którzy zaniepokojeni zawartymi w książce konsekwencjami odgórnego dekretowego psucia żywności zdecydują się zmienić swoje zwyczaje żywieniowe dostępny jest nawet jadłospis, z gotowymi przepisami kulinarnymi. Przeczytajcie Państwo i skorzystajcie!

Znakomita, fascynująca i zdrowa lektura! Polecamy!

Fijor Podolski Press
Tytuł oryginalny: Fiat Food: Why Inflation Destroyed Our Health and How Bitcoin Fixes it
Data wydania: 2024-05-22
ISBN: 978-83-68126-01-3, 9788368126013
Wydawnictwo: FijorPodolskiPress
Stron: 336
dodana przez: jatymyoni

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Moja Biblioteczka

Już przeczytana? Jak ją oceniasz?

Recenzje

Coś mi się wydaje, że książka Żywność dekretowa. Czym karmi nas rząd aż się prosi o Twoją recenzję. Chyba jej nie odmówisz?
️ Napisz pierwszą recenzje

Moja opinia o książce

Opinie i dyskusje

@tomek_kutyla
2024-08-19
10 /10
Przeczytane Posiadam

W 1971 roku prezydent Stanółw Zjednoczonych Richad Nixon podjął decyzję, która diametralnie zmieniła światowy system monetarny, wywierając wpływ na funkcjonowanie globalnej gospodarki. Do tego czasu każdemu dolarowi amerykańskiemu, będącemu w obiegu odpowiadała konkretna ilość złota, zdeponowała w skarbcu banku, na którą w każdej chwili posiadacz banknotów mógł je wymienić. Decyzja prezydenta zmieniła wszystko. Standard złotej waluty został zastąpiony pieniądzem dekretowym, którego wartość jest nierozerwalnie związana z zaufaniem do jego emitenta, czyli Banku Centralnego, który w porozumieniu z rządem decyduje o podaży waluty. Za każdym razem, gdy do obiegu trafiają nowe banknoty, spada wartość nabywcza pojedynczej jednostki pieniądza.

Pieniądz dekretowy dał politykom potężne narzędzie, dzięki któremu mogą spełniać populistyczne obietnice wyborcze, kierować gospodarką według własnego widzimisię poprzez finansowanie wybranych sektorów, czy wreszcie kreować sposób myślenia społeczeństwa wszelkiego rodzaju kampaniami, a nawet pseudonaukowymi badaniami, które służą wyłącznie potwierdzeniu wcześniej przyjętych tez i założeń.

„Żywność dekretowa. Czym karmi nas rząd” ujawnia kulisty rządowej manipulacji. Przedstawione tu fakty zasługują na miano kryminału. Przesłanie, które samo przeciska się między kolejnymi wersetami tekstu, dotyczy chciwości ludzkiej natury. Mając dostęp do aparatu dającego nieograniczone możliwości, nie sposób nie ule...

| link |

Cytaty z książki

O nie! Książka Żywność dekretowa. Czym karmi nas rząd. czuje się pominięta, bo nikt nie dodał jeszcze do niej cytatu. Może jej pomożesz i dodasz jakiś?
Dodaj cytat
© 2007 - 2024 nakanapie.pl