Nie przepadam za epoką średniowiecza w powieściach historycznych ale od czasu do czasu daję się wciągnąć w te nie bardzo lubiane przeze mnie klimaty, przy czym jeśli chodzi o literaturę hiszpańską (do której mam permanentną słabość) to epoka historyczna jest tu najmniej ważna - mogłabym czytać nawet o epoce kamienia łupanego, pod warunkiem, że jest tutaj bardzo dobre tło historyczne. Rozsmakowałam się w hiszpańskich powieściach historycznych i trochę ubolewam nad faktem, że jest ich tak mało. No chyba, że jest ich więcej tylko, że jeszcze ich nie znalazłam...
"Ziemia przeklęta" rozpoczyna się akcją zaczynającą się już w roku 861 na terenach Marchii Hiszpańskiej czasów Karolingów, kiedy Barcelona była jeszcze małym miasteczkiem, liczącym sobie zaledwie 1500 mieszkańców, mieściną, którą można było przejść wzdłuż i wszerz w zaledwie kilka minut. W tej historii jest wszystko : krwawe walki, miłość, intrygi, dramatyzm napędzany szybko zmieniającą się akcją, ciekawe postaci i świat w którym honor mierzy się że zdradą, miłość z obowiązkiem a prawda z kłamstwem....
Z początku dość nieufnie podchodziłam do tej liczącej sobie prawie 800 stron pozycji ale z każdym, kolejnym rozdziałem zaczęłam mieć coraz większe problemy z oderwaniem się od lektury i gdyby nie mój zdrowy rozsądek, byłabym w stanie czytać całą noc. Kiedy historia dobiegła już końca, poczułam charakterystyczny niedosyt towarzyszący ukończeniu tak wybornej lektury.
Polecam wszystkim, których zachwyciły "Filary ziemi", "Gra o tron", bądź "Królowie przeklęci".