Po półgodzinnym ostrzale pole bitwy okryła ogromna chmura dymu, w której żołnierze nie mogli dostrzec nawet stojących naprzeciwko swoich nieprzyjaciół. Bezustanny ogień krzyżowy prowadzony na most, jak i ten, który kierowany był ze wszystkich pozycji cesarskich na umocnienia tureckie sprawiał, że niebo za kryły płonące kule ognia, przez co nie można było nawet dostrzec słońca. W tym czasie generał artylerii hrabia Guido Starhemberg, który rozporządzał największą siłą ognia, podciągnął swoją artylerię lewego skrzydła ku pierwszemu skrajowi obrony osmańskiej prawej flanki i przy wsparciu piechoty uderzył jako pierwszy. Turcy początkowo stanęli do obrony, sądząc, że A ustriacy jej nie przełamią i wydawało się, że początek natarcia nie przyniesie sukcesu i gdy lewe skrzydło armii cesarskiej ruszyło do ataku, wróg nabrał odwagi, żeby rzeczywiście uderzyć. Równocześnie turecki dowódca kawalerii wykonał, jak miało okazać się w niedalekiej przyszłości, katastrofalny błąd...