Znowu zaterkotał dzwonek. Natarczywie, alarmująco. Uśmiechnął się z pobłażaniem. Ależ mu pilno. (...)
Przekręcił klucz w zamku. Pchnięte gwałtownie drzwi stanęły otworem. Do przedpokoju wpadło dwóch mężczyzn. Spojrzał na nich ze zdziwieniem. Oczekiwał kogo innego (...).
-Redaktor Józef Lebioda?
-Tak. Czym mogę służyć?
-Jesteśmy ze Związku...-nazwy nie dosłyszał, ale nie zastanawiał się nad nią. Przyszli do niego ludzie, a nie organizacja (...).
-Proszę dalej- zachęcającym gestem wskazał pokój.
Nie weszli jednak (...). Wyszarpnęli niemal jednocześnie ręce z kieszeni. Wycelowane pistolety nie pozostawiały miejsca na najmniejsze wątpliwości.