Lubicie historie nieoczywiste i mimo mieszanych uczuć nie możecie przestać ich czytać?
"Zatrzymaj się" Bartłomieja Malinowskiego należy do grona takich książek. Historia Tajsona niby niczym się nie wyróżnia. Ot co, chłopak, który lubi się sparingować, jego ulubionym pięściarzem jest Mike Tyson (stąd zapewne jego ksywka), żyje według swoich zasad, których ściśle się trzyma. Ma najzwyklejszą pracę na świecie i próbuje oszukać system. W jaki sposób? Tego Wam nie zdradzę.
Książka ta wywołuje przeróżne reakcje - można się pośmiać, "ponabijać" z Tajsona, z jego podejścia do różnych spraw, ale miesza się to z wywracaniem oczami, klepaniem się w czoło spowodowanym jego "głupotą", czy niesmakiem, który pewnie wywołałby, gdyby próbował się do mnie dostawiać w realnym życiu. Taki jest główny bohater "Zatrzymaj się". Irytuje, idzie na łatwiznę, ale nie można odmówić mu lojalności wobec swoich ziomków, czy samozaparcia w dążeniu do celu.
Tak naprawdę przez większość książki nie dzieje się za wiele. Można odnieść takie wrażenie. Zwykła codzienność "chłystka z bloku". Jednak koniec historii zaskakuje i intryguje na tyle, by chcieć poznać dalsze losy Tajsona. Moment, w którym się znalazł jest nieoczywisty, zalatuje trochę sci-fi (zatrzymanie czasu), więc mocno mnie zastanawia, co autor zaprezentuje w drugim tomie.
Duża ilość dialogów, swoboda w piórze i prosty przekaz Malinowskiego sprawiają, że "Zatrzymaj się" czyta się w ekspresowym tempie. Codzienność bohaterów przypomina tę, którą znam z życia niektórych znanych mi osób, więc jest bardzo, ale to bardzo realistycznie. Czy polecam? Jak najbardziej, jeśli lubicie takie historie. 😉