Pamiętamy te chwile, gdy w samotności marzyliśmy o zaszczytach, bronzowych sznurkach, o stanowisku zastępowego. W odosobnieniu próbowaliśmy siły swego losu, widzieliśmy już obrazki pracy harcerskiej, gdzie sami odgrywaliśmy wielką rolę. Byliśmy Komendantami… Chwilami zdarzały się małe zgrzyty, ktoś poważny mówił nam, iż być zastępowym nie jest zbyt łatwo, że czeka nas ogrom pracy. Jednak te zdania sprawiały nam tylko przykrość, bowiem nie rozumieliśmy ich. Cóż tu może być przykrego? — myśleliśmy. Te rozkoszne wymarzone czasy mają być przykremi. Nie! W tych paru słowach dałek tło, na którym powstaje nasza starszyzna drużyn. Żądza zaszczytów przewodnictwa jest normalnym objawem ludzi wogóle, a szczególniej u młodych chłopców. Każdy zastępowy, zabiera się do swego dzieła z wielkim zapałem, korzystajmy więc z tego okresu, kształćmy ich. Nieraz słyszymy wokół nas zdania młodych zastępowych, którzy w przypływie szczerości mówią, że chcieliby być dobrymi zastępowymi, ale nie potrafią. Dla użytku tych piszę tę gawędę. Myśli, które tutaj znajdziecie nie są skopjowane z istniejącej literatury harcerskiej. Piszę pod dyktando paroletniego doświadczenia. Bardzo często, bo prawie na każdej zbiórce mówią nam o spostrzegawczości, operując mnóstwem przykładów, a więc zapamiętywania nazwisk z szyldów, kimy, Morgany i t. p. najmniej jednak porusza się sprawy najważniejsze. Nie mówimy o obserwacji i spostrzegawczości w pracy. Jeżeli chcemy być dobrymi zastępowymi, to musimy podpatrywać systemy zastępów sąsiednich, badajmy ich zalety i wady, uczmy się spostrzegać najdrobniejsze zmiany, zachodzące wokół i wewnątrz nas. Wówczas możemy stworzyć w swej świadomości mniej lub więcej pełny obraz pracy, nie zapominajmy, że musimy go ciągle uzupełniać. [ze Wstępu]