11 września 2001 roku zatrzymał się cały świat. Choć od tych wydarzeń minęło tak wiele lat, to nadal czuję się poruszona na ich wspomnienie. I chociażby ten motyw w książce już sprawia, że jest wyjątkowa. Ponadto uwielbiam gdy bohaterowie przekroczyli już 30 wiosen w swoim życiu. Czuję się z nimi bardziej związana, pewnie z uwagi na podobieństwo wieku, ale też doceniam ich (w większości) dojrzalsze podejście do ludzi i świata. I choć oczywiście te dwa czynniki nie stanowią o tym czy książka będzie wartościowa, to mnie przekonały by po nią sięgnąć. I była to decyzja znakomita, ponieważ lektura mnie pochłonęła, zapewniła mnóstwo wzruszeń i pozostawiła wysoce usatysfakcjonowaną.
To pierwsza książka Autorki wydana w Polsce i mam ogromną nadzieję, że nie ostatnia. Pisze ona bowiem świetnie, jej opisy są tak malownicze i pobudzające wyobraźnię, że bez problemu przenosimy się w świat bohaterów. Akcja tej historii dzieje się w Australii i to również było dla mnie ciekawe doświadczenia, bowiem po raz pierwszy miałam do czynienia z książka umiejscowioną na tym kontynencie (tak, przez chwilę byłam skonsternowana czemu twierdzą, że ich lipiec jest zimny.. ;-) ). Tworzy ciekawe postaci, na tyle interesujące, że również bohaterowie poboczni przykuwają naszą uwagę oraz zawiązujemy z nimi nić sympatii. Fabuła tej powieści jest moim zdaniem nietuzinkowa, kompletnie nie spodziewałam się takiego jej poprowadzenia i uważam to za duży plus, bo mola książkowego trudno jednak zaskoczyć ;-)
Maddie to kobieta, która utknęła w przeszłości. Co prawda żyje, oddycha, pracuje, spotyka się z przyjaciółmi, chodzi na randki (żadna z niej zakonnica!), jednak nie żyje w pełni. Gdzieś z tyłu jej głowy ogranicza ją wizja przyszłości, którą kiedyś miała i która nigdy nie doszła do skutku. Żyje w strachu przed wspomnieniami ale też i bólem jaki z całą pewnością sprawiłaby strata kolejnej bliskiej jej osoby. Jest zarówno świetnym cukiernikiem jak i fizjoterapeutką, ludzie, z którymi ma styczność ją uwielbiają, ale ona ciągle ma lekko wciśnięty hamulec na życiowym rozpędzie i choć trudno jej się do tego przyznać, dodanie gazu przyprawia ją o przerażenie.
Evan to mężczyzna dobiegający czterdziestki, który cieszy się swoim kawalerskim stanem. Lubi swoją pracę, kocha swoją rodzinę, jednak nie do końca widzi siebie jako męża i ojca, uznając, że jeszcze ma czas na wicie gniazda rodzinnego. Diagnoza jest dla niego jak cios w splot słoneczny i sprawia, że zaczyna przewartościowywać swoje priorytety. Jednak towarzyszą temu ogromny strach i niepewność o przyszłość, a także rozczarowanie, że tak długo zwlekał z wieloma rzeczami i być może już nigdy nie będzie miał na nie szansy.
To trudna opowieść o dwojgu ludzi, którzy przywykli do swojej samotności i się z nią polubili, jednakże w głębi ducha wciąż tęskniących za kimś u swego boku. Maggie jednak uważa, że prawdziwa miłość nie trafia się dwukrotnie, Evan z kolei nie czuje się pełnowartościowym mężczyzną przez nowotwór. To przede wszystkim historia o tym, że należy pogodzić się z przeszłością. Nie zapomnieć, ale jednak nie rozpamiętywać, tylko starać się wykorzystać fakt, że my wciąż jeszcze żyjemy. To opowieść o godzeniu się ze stratą, żałobą, śmiertelnością. I tym, że gdy w końcu trafia się szansa na szczęście, warto o nie zawalczyć, wbrew własnym uprzedzeniom, doświadczeniom i nawet rozumowi. Wzruszająca, prawdziwa, uświadamiająca, taka jest ta książka. I naprawdę z całego serca polecam ją wszystkim miłośnikom książek obyczajowych z lekką nutą romantyzmu! <3