,Zawsze miałem oko do groteski. Do groteski i do patologii. Choć przypadek Jay Lee łączył w sobie jedno i drugie, wtedy tego nie dostrzegałem, gdyż zaślepiony miłością, patrzyłem na nią jak na rzadki, górski kwiat, który zakwita raz na dekadę”.
Syndrom Piotrusia Pana? Schizofrenia paranoidalna? Artystyczne halucynacje? Trudno jednoznacznie zdefiniować rzeczywistość głównego bohatera tej nietuzinkowej opowieści. Tylko jedno jest pewne. Książka opisuje historię człowieka, który stracił wszystko, a następnie stanął przed koniecznością, aby skonstruować całą swoją zdezintegrowaną osobowość – na nowo. Wroga i niegościnna przestrzeń Łodzi nie ułatwia tego trudnego zadania. Tak samo jej dziwaczni mieszkańcy, którzy bardziej niż realnych ludzi, przypominają istoty z koszmarnego snu, na poły karykaturalnego, na poły mrożącego krew w żyłach.
Nawiązująca formą do powieści modernistycznej i wiedeńskiej szkoły realizmu fantastycznego, książka stara się odpowiedzieć na pytanie, jak zachowujemy się w obliczu traumatyzujących, jednostkowych tragedii. Na ile uciekamy w szczerą spowiedź, a na ile szukamy pocieszenia w przesadzie mieszającej się ze zmyśleniem, a nawet czystą konfabulacją. Czy bohaterowi uda się odnaleźć złoty środek? A może w obliczu rozpadającej się rzeczywistości szaleństwo jest nieuniknione?
Syndrom Piotrusia Pana? Schizofrenia paranoidalna? Artystyczne halucynacje? Trudno jednoznacznie zdefiniować rzeczywistość głównego bohatera tej nietuzinkowej opowieści. Tylko jedno jest pewne. Książka opisuje historię człowieka, który stracił wszystko, a następnie stanął przed koniecznością, aby skonstruować całą swoją zdezintegrowaną osobowość – na nowo. Wroga i niegościnna przestrzeń Łodzi nie ułatwia tego trudnego zadania. Tak samo jej dziwaczni mieszkańcy, którzy bardziej niż realnych ludzi, przypominają istoty z koszmarnego snu, na poły karykaturalnego, na poły mrożącego krew w żyłach.
Nawiązująca formą do powieści modernistycznej i wiedeńskiej szkoły realizmu fantastycznego, książka stara się odpowiedzieć na pytanie, jak zachowujemy się w obliczu traumatyzujących, jednostkowych tragedii. Na ile uciekamy w szczerą spowiedź, a na ile szukamy pocieszenia w przesadzie mieszającej się ze zmyśleniem, a nawet czystą konfabulacją. Czy bohaterowi uda się odnaleźć złoty środek? A może w obliczu rozpadającej się rzeczywistości szaleństwo jest nieuniknione?