Jak ująć słowem ledwie postrzegalne przechodzenie wzajemne świetlnych fal, ich rodzenie się w kamiennym półmroku? Jak objąć zmysłem pilastrowe zręby smukłych naw? Jak dokonujące się na naszych oczach emanacje witalnych poruszeń całokształtu katedralnego gmachu? – Zmysłem zbioru tego jest możliwe oddanie związków tych, próba przerzucenia mostu między światłocieniem wieków a konsekwentną jednoznacznością, na którą jesteśmy poprzez fakt bytu, jak długo oddech nasz, skazani. Od Autora