Wyspa, nowa powieść Dmitrija Strelnikoffa, to utwór z pogranicza jawy i snu. O poszukiwaniu siebie. O błędach młodości. I o tym, czy można je naprawić.
W życiu osiągnął wszystko: ma rodzinę, pieniądze, pozycję zawodową. Czy jednak jest szczęśliwy? Patrzy na swoje zdjęcie z wakacji, zrobione, gdy miał pięć lat, i nagle uświadamia sobie, że gdzieś zatracił ważną cząstkę siebie. Postanawia wyruszyć na wyspę widoczną na fotografii. Nigdy tam nie był, lecz czuje, że właśnie tam znajdują się odpowiedzi na dręczące go pytania.
Samochód jest niestety popsuty i bohater musi jechać nocnym pociągiem. W ostatnim momencie do przedziału dosiada się kobieta. Jej twarz wydaje się mężczyźnie znajoma. Czy to możliwe? Skąd się tu wzięła? Najprościej byłoby zapytać, ale czy na pewno warto pozbawiać się złudzeń? Podobieństwo może być przypadkowe, a tamta historia jest zamkniętą kartą. Podróż trwa wiele godzin, współpasażerka snuje bolesną opowieść o swym życiu, a konduktor zdaje się wymieniać z nią porozumiewawcze spojrzenia. Im bardziej pociąg zagłębia się w noc, tym bohater mniej jest pewny, że doczeka świtu...
W życiu osiągnął wszystko: ma rodzinę, pieniądze, pozycję zawodową. Czy jednak jest szczęśliwy? Patrzy na swoje zdjęcie z wakacji, zrobione, gdy miał pięć lat, i nagle uświadamia sobie, że gdzieś zatracił ważną cząstkę siebie. Postanawia wyruszyć na wyspę widoczną na fotografii. Nigdy tam nie był, lecz czuje, że właśnie tam znajdują się odpowiedzi na dręczące go pytania.
Samochód jest niestety popsuty i bohater musi jechać nocnym pociągiem. W ostatnim momencie do przedziału dosiada się kobieta. Jej twarz wydaje się mężczyźnie znajoma. Czy to możliwe? Skąd się tu wzięła? Najprościej byłoby zapytać, ale czy na pewno warto pozbawiać się złudzeń? Podobieństwo może być przypadkowe, a tamta historia jest zamkniętą kartą. Podróż trwa wiele godzin, współpasażerka snuje bolesną opowieść o swym życiu, a konduktor zdaje się wymieniać z nią porozumiewawcze spojrzenia. Im bardziej pociąg zagłębia się w noc, tym bohater mniej jest pewny, że doczeka świtu...