„Wyprawa dookoła Galii” to po raz kolejny kawał świetnej rozrywki dla czytelników w każdym wieku. Rozrywki satyrycznej, pełnej akcji, humoru, ponadczasowych prawd i równie ponadczasowej jakości. W skrócie: super, że Egmont znów wznawia serię i to w takim wydaniu.
Asteriks zakłada się z Rzymianami! Dzielny Gal postanawia udowodnić, że pomimo skonstruowanej przez wrogów przeszkody uda mu się zwiedzić całą Galię i na dowód dokonania tego wyczynu, z każdego regionu przywiezie jakiś specjał. Wyrusza na wyprawę wraz ze swoim nieodłącznym kompanem Obeliksem, a ich plan próbują pokrzyżować rzymskie patrole śledzące każdy krok niezłomnych wojowników.
Na pomysł tego wydanego pierwotnie w 1963 (w formie odcinkowej – w formie albumu zaś dwa lata późnej) tomu René Goscinny wpadł pod wpływem wyścigu Tour de France. Tak prostą ideę przekuł jednak w jeden z najlepszych komiksów serii, który w bezlitosny, ale jednak łagodny i zabawny sposób obnaża i obśmiewa wszelkiej maści francuskie stereotypy. Bo nie ma się co oszukiwać, najlepiej w tej serii Goscinnemu od zawsze wychodziło żonglowanie humorem opartym na stereotypach właśnie, a także zabaw historycznymi odniesieniami. A tych drugich – jak zawsze zresztą – jest w „Wyprawie dookoła Galii” dużo.
Oczywiście nie jest to humor, który mógłby kogokolwiek obrazić, pod warunkiem, że czytający ma dystans do siebie. Polaków to nie dotyczy, fabuła skupia się w końcu na terenach obecnej Franc...