Po wrześniowym zamachu w 2001 roku świat zmienił się nieodwracalnie. W swoim dzienniku internetowym, którego druga część zaczyna się właśnie od jesieni 2001, Krystyna Janda stara się nie dopuszczać do siebie pesymizmu i lęku, choć oprócz wielkich światowych dramatów życie wciąż przynosi codzienne zmartwienia. Jest jak zawsze pełna energii, niezwykle otwarta i wręcz zachłanna: na nowe, często bardzo trudne wyzwania, nowe doświadczenia, nowe znajomości z ludźmi, miejscami i książkami. Paradoksalnie źródłem radości staje się dla niej praca nad spektaklem Mała Steinberg, historią umierającej autystycznej dziewczynki, która siłą swojej osobowości oswaja chorobę i śmierć. Wytchnieniem i oparciem są dla wybitnej aktorki najbliżsi ludzie i ukochane zwierzęta, drobne rodzinne rytuały, zabawne sytuacje, błahe domowe problemy, jak najdalsze od wielkiej polityki i wielkiej sztuki. Jej zapiski – spontaniczne i zarazem pełen przenikliwych obserwacji, dowcipne i refleksyjne, przesycone są głęboką akceptacją dla tego, co przynosi życie, przekonaniem, że mimo wszystko „nie bez powabów jest ten straszny świat, nie bez poranków, dla których warto się zbudzić”. To pociągające mieć coś swojego, miejsce, w którym jestem panią i gdzie to ja wyznaczam reguły. Strona internetowa jest pewnego rodzaju kreacją. To rodzaj gazety codziennej, którą redaguję, wymyślam tematy. Codziennie sama, tyle tylko, że każdego dnia jest to inny dział mojej gazety, a tematy przynosi życie. Pisanie jest dla mnie wielką radością i chyba naturalną potrzebą, bo inaczej nie pisałabym tak systematycznie i z emocją, której nie udaje mi się ukryć. Krystyna Janda, z wywiadu dla „Pani”