"Współlokator" - Linus Geschke
4/5 ⭐️
"Mieliśmy tak wiele, a teraz nie mamy niczego. Nie dlatego, że ktoś nam to odebrał, tylko dlatego, że sami to zniweczyliśmy. I to jest najgorsze. Zdeptaliśmy to, co kochaliśmy, bez powodu zniszczyliśmy to, co było dla nas takie ważne."
Mieszkaliście kiedyś ze współlokatorem?
Sarah i Marc owszem - a teraz siedzą w areszcie. Ich współlokator zniknął bez śladu, a we wspólnym mieszkaniu znajduje się wielka kałuża krwi.
Czy ktoś go zabił?
Sarah?
Marc?
A może.. oboje?
No i gdzie jest ciało?
Tak wiele pytań kłębiło się w mojej głowie od samego początku..
A kiedy już myślałam, że coś wiem, autor skutecznie wyprowadzał mnie z błędu. Co rusz naprowadzał mnie na inny trop, aż zaczęłam wariować nie wiedząc już, co jest prawdą, a co kłamstwem. Kto kłamie, kto zabił, jakie miał motywy..
"Każdy ma jakieś demony, z którymi się zmaga. Niektórzy z nas po prostu lepiej to ukrywają.
Jakie ty masz demony, Sarah?
Czego się boisz, kiedy zapada mrok?"
Frustrujące i jednocześnie elektryzujące!
I tak też określiłabym tę książkę - momentami mnie frustrowała, momentami moje oczy nie nadążały za mózgiem, przeskakując po literach, a momentami..
Niestety też mnie nudziła i to za te momenty odjęłam jej jedną gwiazdkę.
I kiedy już myślałam, że do końca będę trochę znudzona, to akcja nabrała tempa. A potem nastąpił finał i bum!
Nie wiedziałam jak się oddycha..
Nie wiem, czy to kwestia tego, że nie czytałam zbyt wielu thrillerów w swoim życiu - a przynajmniej było ich zdecydowanie mniej, niż romansów..
Czy to kwestia tego, że autor naprawdę świetnie to rozplanował..
Ale ja się takiego finału k**wa nie spodziewałam 🤯
Wszystkie moje przypuszczenia, które snułam przez całą książkę poszły się.. wiadomo. Z niczym nie trafiłam..
Byłabym takim kiepskim detektywem, że zrobiłam światu przysługę, iż nim nie zostałam..
Historia opowiedziana jest z dwóch perspektyw - poznajemy dogłębnie myśli zarówno Marca, jak i Sarah. Wszystko pisane w narracji pierwszoosobowej, za wyjątkiem wątków pani detektyw, Bianci - one pisane są w narracji trzecioosobowej.
I to też było fajne doświadczenie, czytać książkę w różnych narracjach - zdecydowanie na plus.
Podoba mi się też to, jak autor zbudował postacie. Żadnej z nich nie potrafiłam rozgryźć, nie umiałam określić, kto jest dobry, a kto zły. Każda z nich ma mocny charakter, dopracowany na tip-top.
I naprawdę byłabym skłonna dać tej historii te pięć gwiazdek, bo w ostatecznym rozrachunku bawiłam się świetnie, a zakończenie naprawdę wbiło mnie w fotel.. ale te momenty, kiedy wiało nudą..
No szkoda, bo mogło być naprawdę rewelacyjnie.
Mimo to, polecam wam tę książkę bardzo, choćby dla samego rozwiązania sprawy - podejrzewam, że nawet największy wyjadacz w tym gatunku nie przewidzi takiego zakończenia 🖤
"Gdy człowiek się boi lub czuje się zagrożony i robi rzeczy, których nigdy by się po sobie nie spodziewał... kiedy nagle znajduje się w sytuacji, z której nie ma innego wyjścia oprócz tego jednego... albo gdy czuje się osaczony i sądzi, że już po nim, to w którymś momencie chce już tylko uciec, dokądkolwiek, byle daleko."
Współpraca reklamowa z @wydawnictwo_marginesy