“Współlokator” to pierwsza książka Linusa Geschkego, jaka ukazała się w polskim przekładzie. Gatunkowo tak naprawdę w ⅔ jest thrillerem psychologicznym, a w ⅓ kryminałem - mamy trzy perspektywy, trzech różnych narratorów: parę Sarah i Marca podejrzanych o morderstwo swojego przyjaciela, którzy opowiadają nam historię ich znajomości z własnej perspektywy w pierwszoosobowej narracji, a ich wersje lekko się od siebie różnią. Trzecia perspektywa należy do policji, do prowadzącej sprawę nadkomisarki Bianci Rakow - jej opowieść poprzez trzecioosobową narrację jest bardziej obiektywna, bardziej oddalona od emocji. Tych jednak w całej powieści nie brakuje, choć raczej bazują one na odczuciach w miarę statycznych: na podejrzliwości, nieufności, czujności, które wzbudzają w nas nie tylko postacie, ale i krótka notka od autora otwierająca całą tę historię - autor rzuca czytelnikowi wyzwanie odgadnięcia zagadki przed finałem. Wykonalne? Teoretycznie jak najbardziej, praktycznie jednak ja sama dałam się zaskoczyć. Jest to zatem spokojny, ale dobrze budujący dreszczyk niepokoju thriller, który poza dobrym zaangażowaniem w rozwiązanie zagadki dodatkowo wzbudza w czytelniku trochę przemyśleń na temat tego, jak traktujemy prawdę i czy w ogóle jest coś takiego jak prawda jedna, obiektywna. Zastanawiamy się też nad naturą człowieka i jego skłonnością do przymykania oka na to, co niewygodne… Zaskakująco dobra lektura!