W ciągu kilku godzin przeleciałem jak wicher z lefortowskiego więzienia, z całej Wielkiej Zony Sowieckiej do wiejskiego domku Heinricha Bolla pod Kolonią, i otoczony stuosobowym pierścieniem dziennikarzy, którzy czekali na moje druzgocące oświadczenia, odpowiedziałem nieoczekiwanie dla samego siebie: "Dość mówiłem w Związku Radzieckim, teraz milczę"...