Opinia na temat książki Wigilia ze skutkiem śmiertelnym

Małe miasteczko, gdzie wszyscy wiedzą wszystko albo i więcej o innych. Siedlisko plotek i pomówień. To miejsce akcji.

Miłka rozstała się z Karolem po kilku wspólnych latach. To, że nastąpiło to przed samymi świętami, spowodowało trochę zamętu w rodzinnych planach. Sala weselna na zaręczyny była zarezerwowana. Impreza musiała się odbyć. Nawet bez niej.
I oczywiście była.

Lucjan (diabeł) dostał nakaz znalezienia sobie żony. Wyruszył więc w teren...najarany znalezionym papierosem z wkładką😀Przygód miał niemało.

Wigilia w domu babci obfitowała w ... niespodziankę w postaci nagiego, obcego mężczyzny, bez oznak życia, którego panie (Miłka, babcia i Alicja) postanowiły "wyprowadzić" a właściwie wywieźć do parku. Nie był to koniec jego "wycieczki".
Denatem okazał się niedoszły pan młody, Merlin, którego wesele miało odbyć się w tej samej sali co niedoszłe zaręczyny.

Śledztwo trwało. Proste nie było.

Wszystko co złe mieszkańcy Leszyna zrzucali na pacjentów prywatnego, ekskluzywnego ośrodka.
(jeśli chcecie dowiedzieć się na czym polega terapia ciastem drożdżowym to odsyłam do lektury - str.83)
Bohaterów w tej książce było wielu. Trudno zdecydować kto był najważniejszy, bo każdy był istotny w całości.
Często można było się pogubić, szczególnie wtedy, gdy wszyscy lub większość z nich znalazła się "przypadkiem" w tym samym miejscu.
Każdy ma coś za uszami, nie pomijając denata. Kto z kim? Gdzie i kiedy?
Poplątania z pomieszaniem też tu nie brakuje. Śmiechu co nie miara, jak już się ogarnie co do czego🤣I jeszcze ten diabeł...

To nie były zwyczajne święta... Były lepsze niż u Kevina. Zdecydowanie.
I życzę Wam i sobie też żebyśmy nigdy takich nie mieli😀🤣😀