Fragment: W spokojnym i cichym miasteczku B. na kresach wschodnich Polski stała się rzecz nadzwyczajna: drugi kurs szkoły zawodowej, nie mogąc dłużej ścierpieć sąsiedztwa piątej klasy gimnazjalnej, ciężko ją obraził niegodnym słowem, ta zaś w poczuciu swej krzywdy wyzwała zawodowców na pojedynek! Nadzwyczajne to wydarzenie roznamiętniło obie klasy do żywego. Jasne: tak już być musiało. Ale niebawem poruszyło także obie szkoły; następnie poruszyło szkołę trzecią, tj. żeńską, dalej szkołę czwartą: koedukacyjną, dalej cały korpus nauczycielski wszystkich czterech szkół, dalej rodziców i opiekunów młodzieży miasteczka B., wreszcie „władzę”, t. j. pana kuratora, wizytatora, starostę, inżyniera powiatowego, doktora i naczelnika sądu.