Tytuł tomiku nie jest wcale przewrotny i na wyrost. Tak jakoś w tej liryce jest, tak jakoś się staje, że to opiekuńcze muśnięcie czy trzepotanie anielskich skrzydeł jest namacalnie obecne. Czuje się je pod rozgwieżdżonym niebem czy pod słonecznymi promieniami. To dzięki nim można budować nić porozumienia z innymi , przeżywać miłość, pielęgnować przyjaźnie, jak pisze autorka budować mosty po których przemykają ludzkie uczucia. Tamara Mariola Tarasek jest poetką pejzażu, to w nim , jak w przysłowiowej tafli jeziora, odbijają się tęsknoty, marzenia, w nim wieczory czy ranki, pozornie zwyczajne nabierają blasku, niespodziewanej mocy, są swoistym antidotum na szare dni. Klasyczna fraza wierszy, ich muzyczność, wzmacnia jedynie nastrojowość i romantyczność kreowanych przez Tarasek obrazów, w których serce poetki i otaczające je pejzaże są nierozłączne.