"Zsiedli z motorów, zdjęli automaty, szli ku karczmie z bronią gotową do strzału, jakby w starym drewnianym domu spodziewali się zastać uzbrojony oddział. Skrzypnęły drzwi, stary Silber stanął na progu, ręce miał skrzyżowane na piersiach, wiatr rozwiewał jego siwą brodę, głowę uniósł wysoko i patrzył gdzieś w pole, ponad hełmy Niemców. Zaszwargotali coś, Żyd milcząc poruszył przecząco głową. Jeden z Niemców krzyknął, zrobił automatem ruch, nakazujący Silberowi cofnąć się, odejść. Stary znów kiwnął przecząco. Rozplótł ręce, rozkrzyżował ramiona, wczepił dłonie w futryny drzwi, całą postawą zdawał się mówić:
— Nie wejdziecie tu, nie tkniecie tego domu.
Franek wsadził do ust pięść, wbił zęby w kciuk, ale nie spuścił oczu. Patrzył. Niemiec podniósł automat, poszła seria..."
— Nie wejdziecie tu, nie tkniecie tego domu.
Franek wsadził do ust pięść, wbił zęby w kciuk, ale nie spuścił oczu. Patrzył. Niemiec podniósł automat, poszła seria..."