Wypowiadając się w sposób zwięzły o fabule mamy: śmierć, śledztwo, a w tle wiele mówiącą historię rodziny. Wszystko sprawnie połączone, choć przebieg akcji bez fajerwerków. Są też niuanse naprowadzające, że to, co Autor chce nam na początku podać jako pole rozgrywek nie łączy się tak naprawdę ze sprawą. Oszustwo ma krótkie nogi i tym bardziej szybko domyślamy się motywów, jak i odkrywamy winnego zajścia w domku letniskowym. Wieloletnia, sprawnie prowadzona manipulacja może długo dawać pozytywne wyniki, ale wcześniej czy później ktoś odkryje swoją krzywdę, będzie mieć dość, a wtedy wystarczy iskra, by nastąpiło przepięcie i katastrofa staje się nieunikniona. Denata Wolframa Heckerotha poznajemy za sprawą charakteru rodzinnych wspomnień. A nie są one przychylne nieżyjącemu. Senior rodu był specyficznym człowiekiem, który dla stwarzania pozorów istnienia wspaniałej rodziny potrafił niszczyć jej członków w dość perfidny sposób. Czytelnik za pewne nie będzie współczuł jego doli, szczególnie, gdy dotrze do fragmentu dotyczącego tego, co sam Wolfram uczynił w przeszłości synowi. Chore ambicje oraz mściwość ostatecznie znalazły taki, a nie inny finał.
"W białej ciszy" stanowi dla mnie ciekawą fabuła, ale nie tyle pod kątem przeprowadzonego śledztwa, a głównie zawartej w niej relacji międzyludzkich. Książka jest dla mnie przede wszystkim dramatem rodzinnym. Co nie znaczy, że nie mamy opisanego działania Konstantina Dühnfota, komisarza policji kryminalnej. Za to jego sylw...