"Dobrowolnie rzadko zabierała głos, bo najszczęśliwsza czuła się w towarzystwie własnych myśli, mało kto jednak to odgadywał, tak twardy był marmur, którym się opancerzyła"
Lubię czytać to co wyszło spod pióra Patricka White'a, mimo że przeważnie są to historie niewesołe, czasem zagmatwane, czasem nawet niespecjalnie sympatyczne, ot samo życie, chciałoby się rzec. Lubię, mimo że najczęściej książki tego pisarza wywołują u mnie emocje raczej te smutne, jakieś dziwne rozrzewnienia, rozmyślania, rozklejania, zadumy. Lubię White'a, za piękny język, którym się posługiwał oraz za perfekcyjnie stworzone postacie, a także za niesamowity zmysł obserwacyjny. Właściwie to mogłabym powtórzyć wszystko, co napisałam o innych czytanych pozycjach tego autora, tylko po co ? Dodam tylko, że Patrick White i tym razem mnie nie zawiódł, w moim odczuciu pisał równo. Nie mogłabym stwierdzić, że któraś książka była gorsza czy lepsza, wszystkie są jak wyśmienita uczta podana w wysmakowanym otoczeniu, tego co najbardziej lubię w książkach.
Tytułowy Voss, to Johann Ulrich Voss, Niemiec, podróżnik. Właśnie zbiera ekipę, by wyruszyć w głąb wciąż niezbadanego buszu Australii. Ma być przewodnikiem i dowódcą tej wyprawy, jednak nie do końca sam decyduje o ludziach, którzy z nim powędrują.(Co później okaże się dość ważne) Można by rzec, że obieżyświat Voss robi imprezkę, ale finansują ją mecenasi, więc to oni mają największy wpływ na to kto wejdzie w skład grupy podróżniczej. W końcu w...