Kiedy zaczynałem chodzić na spotkania Odnowy w Duchu Świętym, nic mnie bardziej nie kłopotało, jak wspólna modlitwa uwielbienia. Próbowałem w niej uczestniczyć, ale zwykle czułem się jak puzzel niepasujący do układanki. Wokół jedni śpiewali, inni coś gadali, niektórzy podnosili ręce, inni się kołysali. Każdy wiedział, co ma robić, tylko nie ja. A jak pytałem, co powinienem robić, to mówili, żeby dać się ponieść Duchowi Świętemu. Ale co to właściwie znaczy?
Ucieszyłem się, gdy zrozumiałem, że modlitwa uwielbienia jest prosta i że da się jej nauczyć. Moim przewodnikiem był św. Ignacy Loyola.
Wojciech Werhun SJ