"Urodziłam się o zmierzchu" to powieść-poemat o rzeźbach - żywych drzewach, które przez wychowanie, bolesne okoliczności oraz własne złe decyzje przekształcają się w kawałki martwego drewna. Pozornie, to historia jednego nieudanego roku studiów, wspomnienia z dziewięciu miesięcy roku akademickiego, które przeplatają się z obrazami z dzieciństwa, z przemianami dziejowymi w tle. Powieść bez imion i nazwisk, bez opisów wyglądu osób i miejsc, nie wiadomo na jakiej uczelni ani w jakim mieście. Jednak zasadniczo jest to historia jednego świata wewnętrznego, wyrzeźbionego bolesnym dłutem ojca, świata, do którego otaczająca rzeczywistość wdziera się jedynie w postaci zasłyszanych dialogów mijanych ludzi. Opowieść o zamknięciu się przed barwnym i gwarnym otoczeniem relacja o tym, jak zmagania z niematerialną spuścizną rodziców oraz rozważania o przeszłości obezwładniają i doprowadzają do samozniszczenia. To również przedstawienie cierpienia związanego z konwersją matki i utratą wiary u córki. Wreszcie jest to opowieść o lęku paraliżującym nawet pojawiające się uczucie.