Po lekturze „Puck Me Up” naszła mnie ochota na przeczytanie kolejnej książki, która wyszła spod pióra Ludki Skrzydlewskiej. Wybór nie należał do najprostszych, ponieważ w swojej biblioteczce posiadam kilka publikacji jej autorstwa, jednak ostatecznie wybór padł na kolejną historię ze sportem w tle. Czy losy wycofanej i stroniącej od ludzi — River Hansen oraz Foxa Abrahama — kapitana drużyny futbolowej, czyli bohaterów książki „Unbreak Me”, przypadły mi do gustu? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Muszę przyznać, że sam pomysł na fabułę bardzo mi się podobał. Młoda dziewczyna po przejściach, która wychodzi ze swojej strefy komfortu za sprawą nowych znajomych, to coś, co zawsze trafia w mój gust, a gdy dodatkowo w powieści pojawia się też motyw sportowy, wtedy jestem już totalnie kupiona. Jednakże czasami niektóre wątki wprowadzone przez autora potrafią zepsuć mi odbiór całej historii. Czy było tak również w tym przypadku?
Zacznę może od tego, co bardzo mi się w tej historii podobało. Oprócz tego wspomnianego powyżej dodatkowy plus należy się autorce za wprowadzenie do fabuły uczelnianego siewcy plotek! Ten wątek od razu skojarzył mi się z serialem „Plotkara”, który oglądałam, będąc nastolatką! Myślę, że było to świetne rozwiązanie, chociaż żałuję, że nie zostało trochę bardziej rozbudowane.
Następnym elementem, który przypadł mi do gustu była zabawa głównych bohaterów w kotka i myszkę, chociaż właściwie nawiązując do fabuły, powinnam napisać, że w gonienie króliczka. Przyznaję, że większość scen, których ta gra dotyczyła, było dość zabawnych i miało taki typowy młodzieżowy klimat. Szkoda tylko, że River dała się tak szybko złapać.
Ciekawym wydawał się również wątek prześladowcy, jednak moim zdaniem został poprowadzony trochę zbyt prosto. Myślę, że gdyby był bardziej zawiły, albo byłoby go po prostu trochę więcej, nabrałby odpowiedniego wydźwięku, ale przyznaję, iż był miłą odmianą od nudy, która w pewnym momencie zagościła w związku River i Foxa.
Natomiast tym, co totalnie nie przypadło mi do gustu były tym razem sceny zbliżeń. Nie chodzi mi tutaj o styl, w jakim zostały napisane, ale bardziej o okoliczności ich wystąpienia. Biorąc pod uwagę przeszłość River, poszczególne etapy fizyczności między głównymi postaciami, w mojej ocenie pojawiały się zbyt szybko, przez co to, co wydarzyło się przed laty, wydawało mi się mocno naciągane.
Niemniej jednak lekturę „Unbreak Me” mogę zaliczyć do udanych i jestem bardzo ciekawa, jak potoczą się losy bohaterek kolejnych części, dlatego niebawem zapoznam się z historiami współlokatorek River.