Lord Compton jest miejscowym sędzią pokoju.
Lady Saxby, która tymczasowo opiekuje się dziećmi Comptona, jest szantażowana przez jakiegoś rekietera, który żąda od niej worka monet albo upubliczni pewną karykaturę władcy, pod którą lady Saxby złożyła swój podpis.
Jako lokalny przedstawiciel prawa Compton deklaruje Marguerite pomoc w ujęciu dręczyciela.
Lady: Nie. To nie twoja sprawa. A jeśli złol uwikła cię w jakiś skandal?
Brzmi niedorzecznie, czy tylko mnie coś tu jest nie halo?
Bo przyznam się, że po tak jędrnym absurdum odechciewa się czytać, co było dalej.