W szczerym polu gdzieś między jedną stacją a drugą staje pociąg , kto nie pamięta w swoim życiu takiej sytuacji ? Nie wiadomo dlaczego stoi , kiedy ruszy w dalszą podróż i czy ruszy w ogóle , czy może coś się nieodwracalnie zepsuło . Nikt nic nie wie i nikt o niczym podróżnych nie informuje , pozostaje czekać . Rozsiadamy się więc wygodnie (w miarę możliwości) na siedzeniu i zaglądamy Piotrowi Augustynowi przez ramię na to co tak pilnie notuje w swoim komputerze , zabijając tym samym czas oczekiwania na dalszą podróż . Piotr to pięćdziesięcioletni komiwojażer pracujący już wiele lat dla pewnej firmy . Ma od zawsze wstręt do badań okresowych , w związku z czym jak sam twierdzi z racji wieku na pewno ma wszystko w środku mniej lub bardziej chore . Wątrobę , prostatę pęcherz tudzież inne trzustki , do tego dochodzą jeszcze kłopoty ze snem i ogólne zgorzknienie i '' narzekantyzm '' i malkontenctwo . O sobie (na str.36) mówi tak : '' Jestem trochę łysiejący , trochę siwiejący , mam trochę za duży brzuch , wszystkiego mam trochę za dużo , albo trochę za mało , za mało włosów , za dużo lat , za dużo tłuszczu , za mało zdrowia , za dużo przeżyć , za mało uniesień ; banalna wyliczanka mężczyzny w wieku '' postprodukcyjnym '' . Piotr Augustyn większość swojego życia spędza na służbowych podróżach , jeździ drugą klasą pociągami InterCity , nie wozi ze sobą bielizny i skarpetek . W każdym mieście kupuje nowe chińskie tandetne trzypaki bielizny , które potem zużyte wyrzuca do hotelowych koszy na śmieci . Kiedyś miał nawet żonę , Agnieszkę , teraz nie ma nawet kota . Ma tylko swoją muzykę , której nikt według niego nie rozumie i żarcie w puszkach i słoikach , którym się żywi . Z jego opowieści wynika że kocha tylko tę muzykę , te stare organowe , sakralne brzmienia wielkich od dawna martwych mistrzów . Tylko na takie płyty wydaje swoje ciężko zarobione pieniądze . Ma też wciąż swoich rodziców . Na których w swojej opowieści nie zostawia suchej nitki . Nigdy ich nie kochał , ale i wątpi by oni kochali jego . On sam urodził się w Warszawie '' największej wsi tego kraju '' jak sam pisze , ale jego rodzice pochodzą z jakiejś '' zabitej dechami '' wsi gdzieś na mazowieckiej ziemi . Jest to facet , któremu nic się nie podoba , dostajemy jak na tacy podane opisy naprawdę cięte i trafne . Przy okazji zagłębiania się w tę książkę możemy razem z autorem sobie ponarzekać na wszystkie nasze polskie bolączki , aż do obrzydliwości i nudności . No właśnie , powieść jest bardzo dobra i tylko jeden według mnie maleńki mankament , z lekka za długa . Ma 368 stron i ja tak około 310 - tej zaczynałam się nudzić . Mimo super dobrego warsztatu Pana Vargi , jego zamierzonego cynizmu i błyskotliwości . Wszak nawet najlepsza w smaku czekolada na świecie jedzona w ilości nadmiernej , spowoduje nudności . Aha , jeszcze jedna moja bardzo subiektywna uwaga . Rozumiem narzekactwo na ludzi , na system , na władzę , nawet na rodzinę i byłą żonę , ale narzekając na przyrodę i że tak powiem '' geografię '' naszego kraju , trochę autor przesadził . A oto przykład '' Morze nieduże i nieważne , góry średniej wielkości , jeziora liczne , ale nieciekawe i płytkie (str.202). Ale mam też i '' pochwałę '' . Po dość jednostajnym nudzeniu pod koniec dostajemy przyspieszenie i dość spektakularne zdarzenie , a raczej wyczyn Piotra Augustyna i za to , dodatkowa gwiazdka ode mnie.:) Polecam bardzo , chociaż z racji możliwego depresyjnego działania , czytać '' w odcinkach '' . Może na kolejnych nie zamierzonych postojach w szczerym polu , naszych kochanych polskich pociągów .