Kiedy czarnooka Isaura opędzała się przed zalotami bezwzględnego Leôncia, bohaterowie „Beverly Hills, 90210” próbowali odnaleźć najprawdziwszą miłość, sobotnie poranne programy dla działkowców dawały nadzieję, że istnieje skuteczny sposób na walkę z mszycą, a Adam Słodowy uczył Polaków, jak z gumki recepturki i ołówka zrobić karmnik dla ptaków, na ekrany telewizorów Rubin nieśmiało zakradała się reklama. Transformersi to arcyciekawa opowieść o początkach polskiej reklamy telewizyjnej, o ludziach, którzy kładli podwaliny pod raczkujący biznes, o fortunach, które powstawały nieomal z dnia na dzień. Ale to także podróż do czasów, kiedy „z pewną taką nieśmiałością” przyglądaliśmy się kolorowemu Zachodowi, gdy „Mariola o kocim spojrzeniu” przechadzała się w marmurkowych jeansach, a zawody w kapsle wygrywało się z głośnym okrzykiem „no to Frugo!”.